Czego możemy nauczyć się od Amerykanów w kwestii odchudzania?

Tak, jest coś czego w kwestii tycia możemy nauczyć się od Amerykanów, których problem otyłości dotknął najbardziej. Czy znasz historię Edisona (ten pan od żarówki). Właściwie to są dwie historie, jedna o tym że ukradł patent Tesli, tym się nie będziemy zajmowali. Druga historia mówi o tym, że gdy zapytano go jak się z tym czuje że nie udało mu się już 10-tysięczny raz. Tyle błędów, jak to możliwe, że się jeszcze nie poddał. A on na to, że przecież okrył 10 000 sposobów które nie działają, jest więc coraz bliżej celu.

Od Amerykanów możemy się nauczyć “czego nie warto robić”. Jesteśmy 10 000 błędów do przodu, możemy dać naszemu społeczeństwu szansę na lepszą przyszłość.

Stany Zjednoczone pomimo sinej gospodarki są jednym z bardziej rozwarstwionych krajów świata. Bogactwo skupia się w rękach małej grupy najzamożniejszych obywateli. Sporo ludzi zmaga się z problemami finansowymi, kiepskim wykształceniem, rasizmem. Bądźmy odpowiedzialnym społeczeństwem i uczmy się na nieswoich błędach.

Dzisiejsza Polska nastawiła się na „walkę z otyłością” doskonale znanymi narzędziami, których skuteczność ocenia się na 2-5 % a o skutkach ubocznych się nie mówi. Plan jest prosty: wyśmiać ludzi, doprowadzić do tego by się nienawidzili i z tej nienawiści przestali jeść, dołożyli aktywność fizyczną, którą też znienawidzą, później pokazać im jak to poprzednie ciało było okropne i bezwartościowe, a kiedy minie trochę czasu rzucić im w twarz, że nie mieli silnej woli bo nie wytrzymali. Żeby ich zmotywować do działania pokazać przykład wyjątkowo szczupłej trenerki-celebrytki.

Przepis na KATASTROFĘ.

czytaj: Przyzwolenie na agresję względem grubych

Co wiemy doskonale, że z pewnością nie zadziała?

Nierealne wzorce których nie osiągnie przeciętny człowiek i zawsze będzie mu z tym źle. Tylko 5% kobiet ma naturalne predyspozycje do posiadania ciała pasującego do kanonu. Jillian Michaels lub Ewa Chodakowska pomimo wielkiej roboty jaką włożyły w swoje kariery nie są wzorami dla przeciętnego Kowalskiego. Mało tego, to niemoralne zachęcać kobietę która pracuje i zajmuje się domem by poświęcała się swojemu wyglądowi bo dzięki temu będzie wyglądać jak trenerka. Nie będzie. Ewy nie dogoni jeśli nie ma takich genów (no powiedzmy sobie prawdę, pani Ewa nie wie co to znaczy odchudzanie). Jillian też nie dogoni jeśli nie zamierza poświęcić temu życia (tak, Jillian wie co to odchudzanie i nie ukrywa, że utrzymanie wagi to ciężka harówka). Ale to nie znaczy, że kobieta nie może ćwiczyć czy korzystać z porad żywieniowych. Chodzi jedynie o to by postawiła granice, ustaliła realne cele i spełniała swoje marzenia a nie te, które społeczeństwo jej narzuciło.

Restrykcyjne diety, które dają krótkotrwałe rezultaty i nieubłaganie prowadzą do efektu jojo. Z fałdki na brzuchu albo lekkiej nadwagi robi się otyłość.

Całkowity brak kontroli nad rynkiem produktów spożywczych i tym co się ludziom reklamuje – obejrzałam niedawno film o amerykańskich przekąskach i włosy mi się zjeżyły ze strachu, wiem że jeśliby to się przyjęło u nas – tanie, dużo i dobre to też byśmy to jedli. Takie jedzenie jest najprostszą nagrodą, świetnym pocieszycielem i perfekcyjnym produktem marketingowym. Jeśli nie ma się świadomości w kwestii jedzenia to zje się znacznie więcej niż potrzeba. Paczki przekąsek do chrupania przed telewizorem już u nas są. Obiadów do odgrzania mikrofali przeznaczonych do jedzenia przed telewizorem jeszcze nie ma. I oby nie było!

Promocja nienawiści do ciał jako metoda walki z otyłością – hejt nie zachęca do pozytywnych zmian. Nienawiść rodzi nienawiść. Wyszydzanie ludzi nie wprowadziło żadnych pozytywnych zmian. Więcej przeczytasz:

Ale jest też coś z czego możemy brać przykład

Cudowny program Jedzenia Intuicyjnego, ruch HAES oraz mówcy motywacyjni, którzy uczą jak “Zjeść słonia”. O tym przepisie na słonia często piszę wam w rozmowach prywatnych. Jesteście pozytywnie zainspirowani i zaświeca się wam żarówka, to ten “acha” moment.

Co z tym wszystkim zrobić?

Nie dziwię się jeśli masz sieczkę w głowie. Świat który znasz wywrócił się do góry nogami. Wzór postępowania który wszyscy znamy okazuje się wadliwy. Jak się pozbierać?

Na samym początku trzeba odkryć (i być ze sobą naprawdę szczerym) czego się tak naprawdę chce. Określić cel na przyszłość, ale taki który jest wystarczająco ambitny żeby był warty zachodu i wystarczająco prosty by z niego nie zrezygnować. Potem ten plan trzeba podzielić na małe kroki, takie żeby one były na tyle łatwe żeby się chciało nawet gdy jest ciężko. I jeszcze trzeba ciągle szukać motywacji by tego planu nie porzucić. A co jeśli plan zaczyna się sypać? Przerobić plan na lepszy.

czytaj: Dbanie o zdrowie nie może być karą

Największym problemem diet jest to, że obiecują cuda na kiju i nie dostarczają tego, co miały. Bo to nie w diecie jest moc ale w planie na życie. Możesz schudnąć 10kg w 10 tygodni i zmieścić się w jakiś tam rozmiar. Tak samo jak możesz wziąć wysoko oprocentowany kredyt i jechać na wypasione wakacje. Kredyt musisz spłacić po powrocie. Dietę też “spłacisz” po diecie.

Planuj długoterminowo i planuj realnie. Planuj DLA SIEBIE. 

Pamiętaj, że czas i tak upłynie. Jeśli nie będziesz myśleć co się stanie z twoim ciałem za 5 lat obudzisz się z ręką w nocniku, bez świadomości swojego ciała i szykując się do kolejnej diety.

Jeśli przez wiele lat zmagasz się z efektem jojo to zacznij od zaplanowania tego, że zapanujesz nad swoim odżywianiem, nauczysz się w końcu jak normalnie jeść. Niezbyt trudny plan, co?

Człowiek dorasta jako część społeczeństwa, przejmuje społeczne wzorce postępowania i myślenia. Żyje pod niesamowitą presją. Jeżeli któregoś dnia zrozumie, że może wziąć sprawy w swoje ręce to wtedy może zmienić wiele. Pod warunkiem, że nie będzie obwiniał siebie ani nikogo innego o przeszłość. Życie z poczuciem winy to paskudna sprawa. Podobnie jak presja bycia tym kim się nie jest i walka z wiatrakami.