Czym jest kultura diet?

Kultura diet jest przyczyną tego, że tak trudno jest nam zaufać swoim ciałom kiedy one proszą nas by zaspokoić ich potrzeby. Dorastając w kulturze diet uwierzyliśmy, że nasze ciała się mylą, są niemądre i należy je kontrolować. A jeśli o coś usilnie proszą to najlepiej to ignorować lub stosować sztuczki by ciało oszukać. Sama idea zawarcia rozejmu z jedzeniem i swoim ciałem wydaje się w tej sytuacji przerażająca. Ale wiesz co jest jeszcze straszniejsze? Wyobrażenie sobie siebie 20 lat później, ciągle żyjących w strachu przed węglowodanami, tłuszczem, chlebem…

Kultura diet sprawiła, że chęć zrzucenia kilku kilogramów jest częścią życia większości z nas. Stałym elementem rozmów. Czymś powszechnie uznanym za normalne i nawet pożądane. Uczy się nas jak być na diecie ale nie jak jeść, jak cieszyć się jedzeniem, jak mieć z niego satysfakcję.

Jak powiedziała Brenna O’Malley,
“Gdyby kultura diet była zwierzęciem, byłaby jednorożcem, który mówi każdemu z nas, że jeśli kupimy wystarczająco produktów do pielęgnacji skóry, będziemy jeść odpowiednią ilość właściwych pokarmów i ćwiczyć przez odpowiednią ilość czasu i będziemy nosić właściwe ubrania – też możemy być jednorożcami.

Nie trzeba bać się cukru by jeść go mniej. Nie trzeba być atakowanym ze względu na wysoką wagę by zacząć dbać o swoje ciało. Te dwa podejścia nie działają. A jednak to są główne narzędzia kultury diet. Przestraszyć, zabronić, wyśmiać, doprowadzić do rozpaczy.

“Odchudzanie jest najpotężniejszym środkiem politycznej pacyfikacji kobiet w historii” pisała Naomi Wolf w Obsesji Piękna.

Mężczyźni dołączają do kobiet w kwestii wzrastającego braku satysfakcji ze swojego wyglądu i kompleksów. Jednakże to od początku pojawienia się pierwszych środków odchudzających to kobiety były celem i nic się do tej pory nie zmieniło.

Odchudzanie skupia niemalże wszystkie myśli człowieka wokół jedzenia. Kobieta zajęta dietą nie ma miejsca w głowie na inne sprawy poza tymi, w które musi się zaangażować. Czy gdybyśmy nie musiały spędzać tyle czasu na dbanie o urodę to czy nie miałybyśmy go więcej na rozwój, karierę lub zwyczajnie odpoczynek, czytanie, hobby?

Czym dokładnie jest kultura diet?

Kultura diet jest hasłem które jest dzisiaj coraz częściej powtarzane. Co to dokładnie oznacza? Jest to system przekonań społeczeństwa, który łączy zdrowie i szczęście z kształtem ciała. Wychwala ludzi, którzy skupiają się na byciu coraz mniejszymi podczas gdy w procesie tracą oni radość w życiu i właściwy cel. Bo kto rodzi się z chęcią bycia jak najszczuplejszym, kto czyni z tego sens swojego życia z własnej woli? To kultura ceniąca wygląd ciała ponad zdrowie i dobre samopoczucie, patrząca na człowieka tylko przez pryzmat tego jak wygląda. Możesz stracić całe życie myśląc, że jesteś popsuta i nie da się tego naprawić, i tylko dlatego że nie wyglądasz wystarczająco szczupło.

Kultura diet to system który utożsamia bycie szczupłym z byciem zdrowym, w którym bycie na diecie to cnota moralna. Promuje odchudzanie jako środek do uzyskania wyższego statusu społecznego – co łączy się z poświęceniem sporej ilości czasu, pieniędzy i energii próbując zmniejszyć swój rozmiar. Pomimo tego, że badania pokazują iż w większości przypadków nie jest to możliwe by utrzymać intencjonalny spadek wagi dłużej niż kilka lat. Stosuje narzędzia opresji wobec ludzi, którzy nie pasują do jedynej akceptowalnej wizji zdrowia, reprezentowanej przez młodego, białego, szczupłego człowieka z wyraźnie zarysowanymi mięśniami. Dyskryminuje każdego kto nie pasuje do tego obrazka, niszcząc jego zdrowie tak fizyczne jak i psychiczne.

Kultura diet stała się częścią społeczeństwa. Widać ją wszędzie. Nawet w medycynie ciągle używa się skali opartej o BMI pomimo, że dawno została zdyskredytowana. I media które reprezentują głównie szczupłe sylwetki. To drobne sytuacje z dnia codziennego. Kiedy koleżanka chwali cię za szczupłą figurę pomimo, że ty skarżysz się iż ze stresu nie możesz jeść w pracy. I gdy zamawiasz sałatkę na randce mimo, że umierasz z głodu. Promocja zmiany stylu życia polegająca na wywróceniu życia do góry nogami i mocnych restrykcjach. Wszystko dla zdrowia, które w procesie się pogarsza (fizyczne i mentalne).

To chwile gdy pacjent z nadwagą pokazuje lekarzowi wyniki badań wskazujące na to, że jest zdrowy a ten i tak zaleca mu odchudzanie. Ciągle dostajemy informacje, że będzie nam lepiej w mniejszym ciele. Pomimo, że 95% odchudzających się odzyska utraconą wagę i wielu z nich przytyje z nawiązką.

Kultura diet przekonuje nas, że musimy czekać aż dojdziemy do konkretnej wagi, uzyskamy właściwy kształt ciała byśmy mogli robić rzeczy o których marzymy. A wszystko to możemy robić już teraz. Kultura diet okrada nas z życia, energii, szans. Skupia nasze myśli wokół jedzenia i ciała.

Z naszego strachu, że zabieramy za dużo miejsca na tym świecie zrodził się biznes warty w samych Stanach Zjednoczonych 72 miliardy dolarów. Ten biznes odnosi taki sukces ponieważ jak powiedział szef Weight Watchers 84% klientów wraca. Zawsze jest jakaś nowa dieta która i tak nie zadziała długoterminowo. Klient zawsze wierzy, że to jego wina.

Kultura diet to dyskryminacja w pełnej krasie

Mówiąc o kulturze diet nie można zapomnieć o innych formach opresji do których kultura diet się przykłada. Kultura diet jest głęboko zakorzeniona w rasizmie, rozmiaryzmie, zdrowizmie, klasizmie, seksizmie, ableizmie.
Rozmiaryzm – tylko jeden typ ciała (szczupłe i wysportowane) jest uważane za zdrowe i pożądane. To napędza fatfobię i powszechną dyskryminację większych ciał.
Rasizm – kształt ciała pożądany w kulturze diet jest najczęściej spotykany wśród białych ludzi. Tym samym ludzie o innym kolorze skóry i innym typie sylwetki uważani są za nienormalnych.
Ableizm – zestaw przekonań i zachowań, które zmierzają do nierównego lub zróżnicowanego traktowania osoby ze względu na faktyczną bądź spodziewaną niepełnosprawność. Język kultury diet i świata fit jest przesiąknięty ableizmem. Zakłada, że wszystko jest kwestią wyboru, a ten kto nie jest fit jest leniwy i niezmotywowany. To przeświadczenie, że ćwiczenia i zdrowe jedzenie dają każdemu zdrowie i zapobiegają chorobom, co jest lekceważeniem ludzi żyjących z chorobami przewlekłymi oraz osób niepełnosprawnych.
Klasizm – kultura diet i cały świat welness rzadko biorą pod uwagę kwestie takie jak ubóstwo i nierówny dostęp do żywności. Jesteśmy jawnie namawiani by krytykować i osądzać każdego, kto nie je świeżych, zdrowych, pełnowartościowych posiłków złożonych z pełnych ziaren, warzyw i owoców. Kultura diet przekonuje, że zdrowe jedzenie jest tanie i dostępne dla wszystkich. Pomija przy tym inne, nie tylko finansowe przeszkody np. brak czasu, niedostępność, brak edukacji.
Seksizm – o ile kultura diet dotyka także mężczyzn, to kobiety są indoktrynowane od najmłodszych lat. Kobiety wyrastają w micie szczupłego ciała. Już małe dziewczynki wiedzą, że całe zdrowie, szczęście, sukces i miłość zależą od tego ile ważą.
Ageizm – dyskryminacja ze względu na wiek. Kultura diet obiecuje, że żyjąc według jej zasad zachowamy wieczną młodość. Przekonuje, że starzenie się i choroby wynikające ze starości to indywidualna decyzja człowieka, bierze się z lenistwa i zaniedbania. Bycie starym jest powodem do wstydu. Popatrz tylko na gwiazdy, które dobiegając 60-tych urodzin wyglądają tak dobrze jak 30-latkowie i w świetnej kondycji.
Zdrowizm – system wartości prezentujący zdrowie jako własność człowieka za którą ten ponosi indywidualną odpowiedzialność. Podnosi dbanie o zdrowie do najwyższej rangi, ważniejszej niż pokój na świecie, bycie uczciwym i uprzejmym. Ignoruje wpływ ubóstwa, opresji, wojny, przemocy, szczęścia, środowiska, zanieczyszczeń, katastrof ekologicznych, zanieczyszczeń wód. Obwinia słabsze, mniej uprzywilejowane jednostki i wywyższa te, które cieszą się większymi przywilejami. Uzależnia ludzką wartość od zdrowia.

Kultura diet normalizuje zaburzone odżywianie

Wiele z zachowań które sprzyjają odchudzaniu i utrzymaniu niskiej wagi są w praktyce oznaką poważnych zaburzeń. Jednak wcale tego tak nie widzimy. Restrykcje, głodówki, wycieńczające ćwiczenia, zamiana tradycyjnych posiłków na jedzenie w proszku, cheat day’e. Tak wielu ludzi to robi, że przyjęliśmy to za normalne. Wierzymy, że takie rzeczy robi się by dbać o swoje zdrowie, że dla zdrowia trzeba się poświęcić. Ale to jest podstępna natura kultury diet. Jest wszędzie, opatrzyła się ludziom, została przyjęta jako normalny element życia. Nie widzimy jak destrukcyjnymi są działania które podejmujemy by za wszelką cenę utrzymać niską masę ciała.

Stoimy przed poważnym problemem. Społeczna normalizacja zaburzonych zachowań, zaburzonego sposobu odżywiania, promowanie ich jako skutecznych i pożądanych powinna być sygnałem alarmowym. Dochodzi do poważnie ekstremalnych sytuacji. Odchudzanie polegające na wymiotach, piciu jedynie wina, głodówkach – to są metody akceptowane przez niektórych rodziców u swoich dzieci.

Kultura diet popycha nas do bycia coraz mniejszymi by sprostać wymogom piękna i by udowodnić swoją wartość, swoje cnoty moralne. Demonizuje pokarmy które są podstawą wyżywienia społeczeństwa. Powoduje masowe zagubienie w kwestii odżywiania – karci jeden styl odżywiania pochwalając inny, najczęściej niedostępny dla większości ludzi. Zawstydza pewne wybory żywieniowe, odbiera prawo do czerpania przyjemności z jedzenia i poczucie własnej siły.

Kultura diet namawia do ignorowania swoich potrzeb, wewnętrznych sygnałów przekonując, że nie można im ufać, że nie powinny być brane pod uwagę podczas podejmowania decyzji o jedzeniu. Samozwańczy spece od dietetyki namawiają do rezygnacji z całych grup pokarmów pozostawiając ludzi z bardzo wąską grupą dozwolonych produktów, przekonując że to jedyna droga do wyzbycia się stanów zapalnych, wyleczenia nowotworów itd. Straszący nas, że słuchanie siebie, kierowanie się apetytem jest szkodliwe i niezdrowe. Że doprowadzi do utraty szansy na posiadanie jak najmniejszego rozmiaru który jest uważany za najzdrowszy.

Co by się stało gdybyśmy wszyscy obudzili się jutro rano i przejrzeli na oczy. Gdybyśmy pokazali kulturze diet środkowy palec? Kultura diet sprawia, że zaakceptowanie siebie brzmi radykalnie. Wmawia nam, że dążenie do idealnie wymodelowanego ciała jest synonimem cnót i moralnym obowiązkiem każdego człowieka. Przekonuje, że jeszcze tylko jedna dieta i osiągniemy wszystko czego pragniemy. Że nasza wartość zależy od tego jak wyglądamy. Wyczyśćmy swoje media społecznościowe. Wspierajmy tych, którzy mówią otwarcie o szkodliwości kultury diet. Budujmy społeczność osób wspierających się.

Mam na imię Małgosia, jestem psychodietetykiem i promotorką nauki jedzenia opartego o intuicję, uważność i kompetencje żywieniowe. 

Konsultacje