Diety nie uczą odczytywania głodu, sytości i satysfakcji
Aczkolwiek nie każde! Nie mogę mówić, że każda dieta jest taka. Chodzi mi tutaj raczej o pułapkę kalorii. Diety w stylu – jeśli liczby się zgadzają to jest dobrze. Byle było dużo jedzenia. Gar zupy kapuścianej, wiadro surówki, słoik ogórków kiszonych, główka kalafiora. Byleby się najeść. Byleby choć na chwilę poczuć pełny żołądek. Przecież chodzi o redukcję kalorii, nie? Reszta się nie liczy.
No nie. Bo jeśli nie nauczysz swojego ciała czym jest normalna, nie rozpychająca żołądka porcja jedzenia to po diecie będzie diabelnie ciężko się przestawić i nie zjeść całej michy pierogów na święta, pół sernika i kilku krokietów.
Jednym z największych wyzwań w Jedzeniu Intuicyjnym było dla mnie nauczenie się właśnie tego by jeść mniej. Dla smaku, dla satysfakcji. Nie dla ilości. Łatwiej było nauczyć się rozpoznawać głód ale to kiedy to jest już ta komfortowa sytość i kiedy jest satysfakcja było dla mnie długo tajemnicą.
Dużo, dużo, jeszcze więcej!
Bo wiesz jak to jest na diecie. Można zjeść blachę dietetycznego sernika, którego nikt w domu nie tknie palcem. Można pominąć posiłek by można się było najeść na kolację – byle kalorie się zgadzały. Można było wcisnąć w siebie całą pizzę bo przecież jest cheat day. Albo wakacje all inclusive – pieniądze muszą się zwrócić. Można też było ugotować wielki gar zupy bez tłuszczu i jeść aż trzeba było poluzować pasek od spodni. Albo jak promują niektóre sławne blogerki przygotować sobie na śniadanie 1,5 litra koktajlu i wypić wszystko na raz. Wszystko zgodne z zasadami.
Diety prześcigają się w tym jak zapewnić ludziom posiłki o bardzo dużej objętości i małej gęstości kalorycznej. Zupy, desery na słodzikach i bez tłuszczu. Ale przyzwyczajenie do spożywania dużych ilości niskokalorycznego jedzenie czyli innymi słowy nawyk przepełnionego brzucha po posiłku robi psikusa gdy dieta się kończy. Wtedy przy każdym posiłku chcemy być pełni, tak aż po uszy. Czy to zupa jarzynowa, czy makaron z sosem serowym szukamy tego samego uczucia – pełności. Nie chodzi o satysfakcję ze smaku, spotkania, aromatu, tekstury jedzenia. Satysfakcja jest utożsamiana z napchaniem się. Tylko po diecie nie napychasz się już 2 kilogramami kalafiora ale czymś innym.
Popularne są takie rady, że przy napadach obżarstwa warto zjeść warzywa, to mniejsze zło. A przecież to nie tak ma być by wciskać w siebie jedzenie, nie czuć satysfakcji z niego, lekceważyć głód i nie wiedzieć co to komfortowa sytość. To całkiem nie tak, zapomnij o tym. Kilogramy niskokalorycznych warzyw to wielkie wzdęcia i wielki problem dla układu pokarmowego. Oduczmy się nawyku przejadania się. Zjedzenie wielkiej patelni duszonych warzyw nie jest przyjemne.
Teraz popularność zyskuje dieta OMAD – jeden posiłek dziennie. Pościsz przez 23 godziny by zjeść jeden suty posiłek na dzień. Wytrzymasz całe życie? Spoko! Ale jeśli chcesz tak przetrzymać tylko 3 miesiące by mieć idealny rozmiar to będzie ci bardzo ciężko przestawić się na małe posiłki. Jedno ciastko, jeden kawałek tortu, jeden banan będą niesatysfakcjonujące.
Potrzeba zmiany mentalności
Mi to zajęło sporo czasu by się wyleczyć z mentalności dużych i niskokalorycznych posiłków.
By nauczyć się że wolno mi coś zjeść gdy czuję głód i żeby się w ogóle nauczyć czuć ten głód.
By jeść dla satysfakcji i skończyć gdy czuję się komfortowo – czyli jeden talerz zupy wystarczy, to nic że posiłek jest mało kaloryczny.
By doceniać jedzenie za smak a nie za ilość – bo ile takich makaroników czy serniczków trzeba zjeść by napchać żołądek a ile wystarczy by czuć przyjemność?
By wiedzieć, że jednego dnia jestem głodna na 1500 kcal a innego na 2500 i szanować to, bez strachu lub odczuwania przymusu by ciąć lub na siłę dodawać kalorie.
By odmówić posiłku który jest niesmaczny i zjeść to, na co mam chęć.
By akceptować małe porcje i nie czuć się senną po posiłku.
Komfortowe nasycenie to jeden z kluczowych aspektów jedzenia, który przerobisz przechodząc na Jedzenie Intuicyjne. Z samego początku możesz czuć się skołowana. Przyzwyczaiłaś się do jedzenia 2kg gotowanych warzyw (2kg kalafiora ma tylko 500kcal) a teraz uczysz się doceniać kawałek brownie, który też ma 500kcal ale jest maleńki w porównaniu do warzywa. To nie jest łatwe, nie będę ci mydlić oczy. Ale dojdziesz do tego. Może po kilku miesiącach, może po roku. Ale kiedy to wszystko zaskoczy poczujesz, że łapiesz wiatr w żagle, że jedzenie już nie ma nad Tobą żadnej mocy.
Czytaj również:
Zaczytuję się w Twoim blogu, który jest wspaniały i jestem przeszczęśliwa, że go znalazłam.:) Od ok. roku lub więcej, zaczęłam interesować się jedzeniem intuicyjnym, jednak uzależnienie od diet i tego dietowego haju było silniejsze. Przeczytałam kilka książek, ale na jakiś czas odpuściłam. Dzięki Tobie znowu przypomniałam sobie to wszystko o jedzeniu intuicyjnym, sporo rzeczy zrozumiałam dzięki temu blogowi, odświeżam obecnie wszystkie książki z jedzenia intuicyjnego i czytam. Odkrywam kolejne fakty na ten temat, których wcześniej nie zauważałam i wprowadzam w życie. Czuję, że zaczęłam dbać o swoje ciało, jego potrzeby, zaprzyjaźniać się i akceptować takie jakie jest, choć liczę na to, że na jedzeniu intuicyjnym choć trochę schudnę. Mam lekką otyłość, więc chciałabym schudnąć chociaż do lekkiej nadwagi, żeby lepiej czuć się ze sobą, być lżejsza. Obecnie jem zdrowo, staram się w większości posiłków jeść warzywa, nie ograniczam niczego, jem wszystko co lubię. Staram się jeść zdrowo do lekkiej sytości, jednak wiem, że jak będę mieć ochotę bardzo na coś to to zjem bez wyrzutów sumienia. jednak nawet jak mam ochotę codziennie na ciasto, które np. teraz mam w domu to staram się zjeść coś innego, na co też mam ochotę, jednak aby lepiej odżywić ciało. To ciasto jem w małej ilości, gdzie do to pory rzucałam się i jadłam 1/3 blachy. Ogólnie odrzuciło mnie od słodyczy jak zaczęłam jeść intuicyjnie, choć wpadki się zdarzały, jednak nie robiłam sobie wyrzutów z tego powodu. Tłumaczę sobie, że może moje ciało tego potrzebowało. Mniej piję kawy i herbaty, więcej wody, bo nie muszę zapychać pustki w żołądku. Włączam zdrowy rozsądek, bo podobno otyłość bierze się z niedożywienia i braków witamin, więc wiem, że nieprzetworzone jedzenie jest zdrowe i ważne, aby dostarczyć wszystkich składników odżywczych. Jak jem mało warzyw, to momentalnie ciało się ich domaga. Czuję się szczęśliwsza, bo nie muszę się głodzić. Lepiej siebie postrzegam pomimo otyłości, patrzę na siebie łaskawszym okiem dzięki temu, że naprawiam relację z jedzeniem. Czuję, że moje ciało, ale także moja głowa jest mi wdzięczne za to, że przestaje je forsować, a zaczęłam zauważać jego potrzeby. I w tym momencie to ja się czuje wygrana i nie przejmuję się ludźmi, bo to ja zyskałam dużo więcej odrzucając diety, a jedzenie stało się prawdziwą przyjemnością. Dziękuję za to co robisz <3
Taki piękny wpis! Dziękuję. Jedzenie jest takie łatwe i takie trudne, takie przyjemne i takie uciążliwe jak sami je czynimy. Bardzo się cieszę, że udało Ci się odnaleźć w jedzeniu intuicyjnym. Teraz będzie tylko lepiej ?