Dla kobiety dieta to bardzo złożone i skomplikowane przeżycie

Mężczyźni często (nie zawsze!!!) odbierają dietę inaczej. Prościej. Zwyczajnie jesz mniej i tyle. Co w tym skomplikowanego? Oczywiście nie zawsze tak jest. To, co opisuję, może być zbytnim uproszczeniem, niesprawiedliwym uogólnieniem, wynikiem narzuconych nam przez kulturę ról. Może też odmawianiem mężczyźnie prawa do mówienia o przeżyciach wewnętrznych. Ten wpis nie jest oparty o fakty a jedynie o moje obserwacje. Piszę z perspektywy kobiety, która spędziła na diecie 50% swojego życia. Kiedy słyszę o redukcji, która jest tak popularnym słowem w męskim świecie, nie czuję że to ma jakikolwiek związek ze mną. Ja nigdy nie byłam na redukcji. Byłam na wojnie. Na froncie walczyłam o prawo do szacunku do siebie jako kobiety. Nie widziałam innej opcji bycia szanowaną i wartościową jak poprzez bycie chudą.

Mamy zwykle różne relacje z jedzeniem. Odchudzanie dla mężczyzn zwykle jest kwestią redukcji kalorii, bez dokładania do tego głębszych filozofii. Kobieta, która jest zachęcana do tego by ciąć kalorie, a ma już w swoim życiu skomplikowaną historię kiepskiej relacji z jedzeniem,  porzucając ulubione jedzenie podchodzi do tego bardzo emocjonalnie. Czuje jakby była bezwartościowa, jakby nie zasługiwała na nic lepszego w życiu. Ponieważ to cięcie, ta bezduszna redukcja nie jest rozwiązaniem tych problemów, które doprowadziły ją do obecnej sytuacji. Kobieta zaczyna dietę zwykle z nienawiści do siebie. Nie może już znieść tego jak wygląda i obwinia ten wygląd o wszelkie życiowe niepowodzenia. Nie bierze się to z pozycji siły – “szanuję siebie i lubię na tyle by o siebie zadbać”. Nie, to jest tak  – “nienawidzę siebie na tyle, że dokopię sobie ile dam rady i utrzymam to aż moje ciało się zmieni”. Wierzy z całego serca że teraz wszystko się ułoży.

Wiem, wiem. To pokazuje, że kobiety są emocjonalne, rozhisteryzowane, niestabilne emocjonalne ale to nie zmienia faktu, że my tak właśnie CZĘSTO to wszystko odczuwamy.  Jasne, są kobiety które tak do tego nie podchodzą. Dlatego jeśli to przeżycie nie jest twoje, nie odnajdujesz siebie w takiej wizji to jest w porządku. Przecież ja nie reprezentuję wszystkich, jedynie pewną grupę. Nasze uczucia i przeżycia są unikalne, podobnie jak cele, marzenia i motywy działania.

Faktem jest, że my jako kobiety uczymy się dość wcześnie, że nasz głód jest nieistotny, zły, że trzeba go wypierać. Dopóki go kontrolujemy czujemy się kobietami wartościowymi, godnymi szacunku. Jednym jest go bardzo łatwo kontrolować, inni w ogóle nie muszą tego robić a dla części jest to niemożliwe na dłuższą metę.  Wystarczy niewielki impuls by przyszło załamanie. A skoro my od dawna nie jadłyśmy z głodu i nie po to by ten głód zaspokoić to tym bardziej przy załamaniu jedzenie będzie odseparowane od potrzeb fizjologicznych. Z tego miejsca ciężko się pozbierać. Trudność nasila się jeszcze bardziej bo “lekarstwem” jest dieta, kontrola, restrykcje. Jestem wartościowa tylko wtedy gdy utrzymam pełną kontrolę. Przykre to, bo mam świadomość że ja tę kontrolę zaraz stracę.

Owszem na jakiś czas jestem w stanie okłamać swoje ciało mówiąc mu że czekolada jest śmierdząca, chipsy ohydne i mam wstręt do chleba a kanapka z papryki przełożona białym serem to jest pyszność. Ciało się przyzwyczaja nie dlatego, że wierzy ale raczej z braku nadziei na coś lepszego. A kiedy tylko usta poczują smak pieczywa, czekolady, chipsa to nie ma odwrotu. Rozradowane ciało postara się by cały mechanizm kontroli został wyłączony. Jesteśmy w czarnej d…ie. Znów stajemy się tym bezwartościowym typem kobiety, która nie umie zapanować nad swoją wagą.

Jest o tyle ciężko, że żyjemy reagując nie tylko na swoje uczucia ale też na to, co świat nam podsyła.

Jak podejmujesz decyzje?

  • podobnie do tego jak działa YouTube – podsyła filmy zgodne z twoją historią?
  • czy jak przeglądarka w trybie prywatnym – czysta, pozwalająca podjąć decyzję, kreować swoje życie jak się chce?

Nasz świat jest jak YouTube i ciężko jest się mu oprzeć. Mamy konsumować i mieć poczucie winy.

Będąc na takiej żywieniowej wojnie nie ma co mówić o jedzeniu intuicyjnym. Kobiety próbują i jest jeszcze gorzej. Nie są świadome ile pracy przed nimi by mogły zaufać sobie i jedzeniu. Ile drażliwych tematów i doświadczeń jest do przepracowania żeby móc jeść intuicyjnie. Ale warto wejść na tę ścieżkę by w końcu odetchnąć i zacząć żyć.

P.s. Jeżeli jesteś mężczyzną, chętnie poznam twoją opinię na temat odczuć związanych z odchudzaniem.

Mam na imię Małgosia, jestem psychodietetykiem i promotorką nauki jedzenia opartego o intuicję, uważność i kompetencje żywieniowe. 

Konsultacje