Kupuję przetworzone jedzenie i się tego nie wstydzę

Od dłuższego czasu nosiłam się z zamiarem napisania tego tekstu. Czy przetworzone jedzenie jest takie złe? Czy fakt, że nie pieczesz sama chleba, nie robisz masła orzechowego i zdrowej nutelli, robisz zupę na kostce rosołowej a na deser podajesz ryż na mleku z plastikowego kubka czyni cię wyrodną kobietą, matką, ojcem, babcią?

Kupowanie przetworzonego, paczkowanego jedzenia, półproduktów i gotowych posiłków nie czyni z ciebie złego człowieka. Niegotowanie codziennie 2 świeżych posiłków nie jest powodem do wstydu. Wybranie szybkiego, gotowego obiadu za kilka złotych nie jest kwestią naszej moralności ani nie świadczy o lenistwie i słabości charakteru.

To, że wybieram kostkę rosołową i robię z niej zupę zamiast przygotowywać godzinami bulion, który i tak nie będzie mi smakował, nie oznacza, że jestem paskudnym leniem. Kostka rosołowa ratuje życie wielu ludziom i nie jest kwestią moralności. Jeśli podasz dzieciom, żonie, mężowi, sobie zupę pomidorową na kostce nie zawodzisz nikogo. Robisz obiad na miarę swoich możliwości.

Jedzenie stało się tak skomplikowane i problematyczne, tak skoncentrowane na perfekcji i moralności, że zapomnieliśmy co to tak naprawdę znaczy karmić swoje ciało bez reguł. Kultura diet jest w powietrzu, którym oddychasz. Ma cwane sposoby, by wkroczyć do twojego życia tak żebyś nie zdała sobie z tego sprawy. Do tego cały ten szum wokół zdrowego żywienia, afera glutenowa i nabiałowa mogą nieźle namieszać w głowie i przysporzyć depresji.

Sama przez wiele lat wstydziłam się kupować gotowe produkty. Kwestią honoru było dla mnie robienie wszystkiego samodzielnie, przetworzone jedzenie było nieakceptowalne. Później okropnie się bałam gotowych pokarmów, produktów w puszkach, półproduktów do szybkiego przygotowania dań. Nie potrafiłam kupić słoika sosu do makaronu i paczki spaghetti żeby zrobić obiad w 15 minut. Byłam dumna z tego, że dosłownie mieszkam w kuchni. Przygotowanie wszystkiego samemu zajmowało mnóstwo czasu i wymagało ciągłego planowania. Nie można sobie pozwolić na spontaniczny, szybki posiłek.

Ja cierpiałam też na ortoreksję. Miałam paniczny strach przed jedzeniem. Byłam tak zaangażowana w tematykę medycyny naturalnej i zdrowego odżywiania, że wierzyłam we wszystko. Wszystkie zasady starałam się wprowadzać w życie. To były najgorsze lata mojego życia. Każdy posiłek wymagał ode mnie znalezienia odpowiedniej jakości produktów i starannego przygotowania. Jak możesz się domyślić, nie miałam wielu dozwolonych pokarmów. Zapomniałam co to znaczy cieszyć się pysznym posiłkiem i nie planować już następnego. Wydawałam na jedzenie fortunę a lodówka i tak świeciła pustkami. Nie było mowy o szybkim posiłku albo przekąsce. Nie wiem jak to robią panie z internetu, ja mieszkając wówczas w Rzeszowie, w sumie całkiem duże miasto miałam problem z zakupami. Zadziwia mnie to jak udaje im się wykarmić rodziny praktykując wszystkie te zasady, bezglutenowo, bezmięsnie, beznabiałowo, eko, bezcukrowo, bezzbożowo, bez roślin strączkowych i z utrzymaniem codziennych treningów.

Próbowałam tak żyć. Na serio. I jeśli zdarzały się momenty, że zjadałam chleb czułam się paskudnie. Nigdy nie pozwalałam sobie na kanapkę z prawdziwego zdarzenia. Jeśli już jadłam pieczywo to musiało być z czymś mega zdrowym, jakąś pastą warzywną pełną wartościowych dodatków.
W dniu, kiedy zjadłam pierwszą, napakowaną serem i warzywami kanapkę, z dodatkiem masła i majonezu, wymagającą 5 minut pracy, pyszną i satysfakcjonującą, bez żadnych ocen moralnych i wyrzutów sumienia poczułam, że wygrałam życie.

W końcu dotarło do mnie, jak może wyglądać życie kiedy nie myśli się w każdej wolnej chwili o jedzeniu. Kiedy jest przyzwolenie na normalne jedzenie, takie jak u reszty społeczeństwa. Kiedy można zjeść to, na co ma się ochotę i nie trzeba tego wcześniej planować. Sama świadomość, że w ogóle nie trzeba zawsze wszystkiego gotować była dla mnie wielkim odkryciem bo przez pół życia to robiłam. Ciągle gotowałam i planowałam.

Poczułam się wolna

Konwencjonalne, oszczędzające czas jedzenie nie zostało stworzone po to, by nas krzywdzić. Fasola w puszce, gotowy sos w słoiku, a nawet mrożona pizza powstały by żyło się łatwiej. Nawet mleko UHT i mrożone ciasto. Jeżeli masz czas i sprawia ci to radość możesz przygotowywać wszystko samodzielnie. Jeśli masz pieniądze możesz wybierać najlepsze produkty albo jadać w restauracjach slow food. Katering dietetyczny dobrej jakości też jest super jeśli możesz sobie na niego pozwolić. Ale jeśli nie masz środków albo czasu, albo jednego i drugiego to nie czuj się źle, że wybierasz mrożony obiad do odgrzania w mikrofalówce. To czasami ratuje życie i zdrowie psychiczne.

Pamiętam kiedy studiowałam dziennie i również pracowałam na etat. Nie miałam życia. Każdy posiłek przyrządzałam sama. Jeszcze z samego rana przed pracą o godzinie 6 gotowałam cieciorkę na obiad. Nocami piekłam chleb razowy. Dbałam by wszystko było dietetyczne i zdrowe. Wówczas zaczęła mnie łapać depresja, która ciągnęła się za mną latami. Wtedy też miałam najlepszą figurę. W ogóle nie było warto. Poświęcenie zdrowia psychicznego dla idei zdrowia sprzedawanej przez kulturę diet i całe środowisko promujące zdrowe żywienie nie przyniosło mi niczego dobrego. Zgubiłam siebie i radość życia.

Sporo mnie to kosztowało by pozwolić sobie na kupowanie półproduktów. Długo musiałam sobie tłumaczyć, że przez wybieranie czegoś, co mi ułatwia życie nie muszę się czuć źle. Żyjemy w czasach, które oferują nam sporo udogodnień i to nie wstyd z nich korzystać. Nie czyni mnie to gorszym człowiekiem dlatego, że nie robię wszystkiego sama. Pozwolenie sobie na kupowanie półproduktów wcale nie sprawiło, że nagle zaczęłam się żywić przetworzonym jedzeniem.

Dzisiaj prawie zawsze gotuję sama ale nie boję się gotowców. Średnio smakują mi gotowe potrawy które można kupić i odgrzać, jednak nie boję się ich. Wolę świeże jedzenie. Jeśli jestem w podróży i zdarza się, że z wygody oraz oszczędności decyduję się na fasfood to zaraz po posiłku marzę o powrocie do domu i gorących, tłuczonych ziemniakach z mizerią z ogórków. Trzymam też w zapasie sporo puszek z fasolą, groszkiem, kukurydzą, owocami w syropie.

Tak, pozwoliłam sobie na ułatwianie sobie życia codziennego. Lubię mieć zapas sera do kanapek. Rzadko przygotowuję pasty do chleba. Poza chwilami kiedy mam na jakąś pastę wielką ochotę, to ja ich zwyczajnie nie lubię. Nie powtórzę błędu z przeszłości, kiedy jadłam je bo były zdrowe. Jem mniej słodkiego na jedzeniu intuicyjnym. Dawniej łaknęłam słodyczy więc ciągle przygotowywałam coś zdrowego. Dzisiaj zadowalam się czymś małym, często kupionym. W ogóle od czasu wyswobodzenia się z tych wszystkich paleo i keto ograniczyłam mięso do minimum. Wieprzowiny nie jem wcale. Drób sporadycznie. Parówki i pasztety od wielkiego dzwonu jeśli mam wielką chęć. Od kiedy odpuściłam moja dieta jest wbrew pozorom zdrowsza i bardziej różnorodna. Przygotowanie posiłków zajmuje mi mniej czasu.

Kupowanie gotowego jedzenia, nawet tego w plastikowym opakowaniu (narażam się, wiem) nie oznacza, że jesteś ignorantką i nie dbasz o siebie. To jest często akt właśnie tego, że dbasz o swoje zdrowie psychiczne i fizyczne. Odpoczynek może mieć większą moc niż zdrowy posiłek. Poza tym, jedzenie które jest już gotowe tylko do odgrzania, albo to puszkowane, jakieś półprodukty wcale nie muszą być mniej zdrowe. Nieraz mogą być znacznie lepsze niż to, co sami bylibyśmy w stanie przygotować z ograniczonym czasem lub umiejętnościami kulinarnymi.

Demonizuje się kupowanie paczkowanych, przetworzonych i gotowych produktów. Jednak jak często zatrzymujemy się na chwilkę by zakwestionować ważność i sens tego zalecenia. Większość współczesnej żywności jest w jakiś sposób przetwarzana. Dzięki temu nie musisz uprawiać własnej cieciorki, suszyć jej, moczyć, gotować, mielić i dodawać przypraw, aby zjeść porcję hummusu i falafela. Nie musisz mielić pszenicy i zagniatać ciasta na chleb by mieć 2 kromki na kanapkę. Nie musisz też mieć krowy by zjeść ser. Nie musisz uprawiać soji by zjeść smażone tofu. Mimo, że sama chętnie piekę chleb, robie swój własny falafel i hummus to doceniam możliwość kupienia tego wszystkiego jeśli nie mam czasu, siły, chęci albo zwyczajnie potrzebuję tego tyko jedną porcję.

Własnoręcznie przygotowany posiłek z eko produktów ma wiele właściwości odżywczych. Ale mrożonka z supermarketu za kilka złotych też da radę. Nie jest złem tego świata, nie zabija i nie niszczy zdrowia. Czasami nawet zdrowie ratuje, to psychiczne.

⁣Dbamy o siebie karmiąc swoje ciała najlepiej jak potrafimy. A to, że czasami potrafimy tylko ogrzać parówkę i polać ją keczupem nie znaczy, że zawsze tak będzie. Przetworzona żywność również daje mózgowi paliwo. Żywność pakowana nie jest wrogiem. Gotowe jedzenie oszczędza czas i może zmniejszyć stres. ⁣Dokonując wyboru w postaci zakupu przetworzonego jedzenia to też troska o siebie. Nie dajmy się opętać próbom bycia idealnymi. Nie narzucajmy też tego innym.

przetworzone jedzeniePróbowałam być perfekcyjną kobietą, idealną Polką która ma wszystko pod kontrolą. Zawsze zdrowe jedzenie, naturalne środki czystości, zadbany partner, ja ze społecznie akceptowalną figurę poniżej rozmiaru 40. Nic dobrego z tego nie wyszło. Nie wyleczyłam się z łuszczycy pomimo najbardziej wymyślnych diet prozdrowotnych i super suplementów, nie uzyskałam figury znanych pań z telewizji, nie byłam bardziej kochana, nie miałam sukcesów zawodowych. Nabawiłam się za to depresji, ortoreksji, obsesji na punkcie jedzenia i całkowicie wyizolowałam się z życia.

Gotowe potrawy mają sens. Żyjemy intensywnie. Obowiązki, dojazd do wszystkich miejsc w których trzeba być zajmują sporo czasu. Ja próbowałam robić wszystko sama ale odbywało się to kosztem innych aspektów życia. Trzeba poświęcić coś by mieć coś innego. Dzisiaj stwierdzam, że nie ma sensu poświęcać czasu który mogłabym przeznaczyć na czytanie książki, pogawędkę z przyjacielem czy cokolwiek innego by ugotować coś, czego gotować nie muszę.

Kochane, nie każda musi potrafić gotować i lubić to robić. To naprawdę nie jest zbrodnia jeśli robisz obiad dla siebie lub rodziny z mrożonki, albo odmawiasz gotowania i rodzina sama przygotowuje obiad z jakichś gotowych składników. Nie bądźmy dla siebie takie surowe. Supermarkety z wypchanymi półkami i lodówkami nie powstały by nas krzywdzić ale by życie było łatwiejsze.

Czytaj również:

Mam na imię Małgosia, jestem psychodietetykiem i promotorką nauki jedzenia opartego o intuicję, uważność i kompetencje żywieniowe. 

Konsultacje