Masz żałobę po wymarzonej wadze?
Ja też ją mam. Od dłuższego czasu opłakuję moją wymarzoną wagę, która odeszła i już nie wróci. Mam teraz 2 wyjścia. Pogodzić się i biec do przodu tak że aż zabraknie mi tchu w piersiach czując wiatr we włosach. Kontynuować żałobę opłakując życie, które już nigdy nie wróci.
Co wybrać? Przeprowadźmy analizę. Ty też ją zrób. Weź kartkę papieru i długopis. Spisuj wszystko co pamiętasz.
- Powspominajmy. Jak to było w starych dobrych czasach?
- Keto i liczenie liści sałaty
- Mgła mózgowa
- Nienawiść do siebie
- Ciągłe poczucie winy
- Obsesja
- Body dysmorphia
- Izolacja
- Niechęć do ludzi
- Zimno
- Atakowanie ludzi za to, że nie są na diecie
- Jedzenie tych samych pokarmów każdego dnia
- Suche włosy, sucha skóra
- Paznokcie cienkie jak papier
- Brak chęci do życia
- Rozproszone myśli – niemożność skupienia dłużej niż kilka minut
Stare cudowne czasy.
czytaj również: Skutki uboczne odchudzania o których się nie mówi
Pamiętam ten dzień jakby to było dzisiaj. Wracałam od fryzjera w moich nowych białych chinosach. Kupiłam je oczywiście 2 rozmiary mniejsze by mi zawsze przypominały o celu. Mierzyłam je też codziennie by mnie motywowały. Tego dnia odniosłam sukces. Zmieściłam się nie tylko w nowe spodnie ale i w sukienkę S. Tylko że do sklepu szłam jak pijana bo przez ostatnie miesiące byłam na głodówce. Dzień wcześniej robiłam też obowiązkową przy oczyszczaniu lewatywę, leżąc na zimnej posadzce w łazience. Do idealnej wagi nadal brakowało mi 4 kg. Idealna czyli ta z czasów gdy jadłam po 600 kcal dziennie. Ale ta moja wymarzona waga i tak była wyższa o 4 kilogramy od wagi modelek, tylko że z tym akurat mogłam się pogodzić. Ostatecznie nie chciałam być modelką, chciałam tylko być akceptowana.
Z jakiegoś powodu nawet po latach wierzyłam, że ta idealna waga jest nadal osiągalna. Bo skoro to jest ta idealna i zdrowa wersja ciała, coś do czego jesteśmy stworzeni, to musi być coś innego niż głodówka. Świat nie może się mylić. Ja tylko nie znalazłam lepszego sposobu, to była tylko i wyłącznie moja wina (tak wówczas myślałam). Ostatecznie zawsze wracałam do głodówek, 1000kcal i koniecznie keto. Pewnie to ja byłam jakaś zepsuta – myślałam. Nie zdawałam sobie sprawy jakie spustoszenie robią te głodówki w kobiecym ciele. Byłam zafascynowana medycyną naturalną a tam zawsze się je chwali. Aż w końcu sięgnęłam do medycyny konwencjonalnej i poczytałam wyniki badań odnośnie długotrwałego niedożywienia. Przeraziłam się. Oto owe konsekwencje:
- osteoporoza
- choroby układu naczyniowo-sercowego
- degeneracja mózgu – wczesna demencja
Straszna wizja. Jeśli chce się dojść do idealnej wagi (według norm społecznych) to zdrowa dieta, taka przy której gospodarka hormonalna będzie działać dobrze nie pomoże. Przykro mi ale te bajki o delikatnym deficycie i ćwiczeniach 3x w tygodniu po których figura będzie ekstra możemy sobie podarować. Jeżeli nie masz predyspozycji do takiego ciała to pozostaje ostra głodówka. Nie więcej niż 1000 kcal. I sypiące się ciało.
I ja to stosowałam. Zdecydowanie zbyt często. Przed maturą. Podczas sesji. W pracy. Z głupoty i z niewiedzy. Dla wymarzonej wagi. Czy wiesz co się dzieje gdy głodówka się przedłuża? Kości ulegają degeneracji.
A może dam szansę nowemu?
Dzisiaj wybór jest bardzo prosty. Nie będę płakać bo nie chciałabym by tamto życie wróciło.
Dla większości z nas, myśl o wzroście wagi jest źródłem poważnego strachu i stresu. Przez lata wpajano nam wiarę, że tłuszcz jest niezdrowy i każdy powinien się starać schudnąć albo utrzymać niską wagę. Każdy musi próbować być chudy bo to jest idealna waga dla człowieka. A może jednak nie każdy musi i nie każdy powinien?
Jak sobie poradzić ze wzrostem wagi? – ciąg dalszy już wkrótce!
Zostaw komentarz