Moje etapy wychodzenia z diet (zaktualizowane)
Moje etapy wychodzenia z diet (zaktualizowane)
Wyjście z trybu dieta nie było takie szybkie jak się niektórym wydaje. To nie jest tak, jak niektórzy mówią – zaczniesz się kierować głodem i sytością i już będziesz jeść intuicyjnie. A jeśli z jakiegoś powodu nie umiesz to przykro mi, jedzenie intuicyjne nie jest dla ciebie. To nie było też tak jak pokazuje się w uproszczonym modelu jedzenia intuicyjnego – etap miesiąca miodowego a potem elastyczne odżywianie. Moja droga była zdecydowanie bardziej burzliwa.
Moje etapy wychodzenia z diety
- Bylebym nie była głodna.
- bylebym nie była głodna i nie musiała jeść niesmacznie
- Bylebym nie była przejedzona
- Jedzenie to jedzenie
- Bylebym czuła się lekko i miała energię
- * aktualizacja. Niech będzie smacznie, obym czuła się dobrze, wracam do swoich zajęć
Uprzedzam, gdzieś do etapu 4 sama myśl o tym, że będę znów głodna wywoływała u mnie panikę. Łzy płynęły mi automatycznie, natychmiast. Każda sugestia z zewnątrz, że mogłabym zjeść mniej sprawiała, że moje serce zamierało. Pomimo solidnych 2 lat pracy nad sobą i wyrobienia sobie nawyku jedzenia 3 głównych posiłków i przekąski, nadal był we mnie strach, że ta nirwana niebycia ciągle głodną musi się przecież skończyć.
Tak wiele czasu potrzebowałam, żeby mieć potrzebę ponownego zaadoptowania takiego odżywiania, które ja wiem, służy mi najlepiej. I nie mówię o byciu na diecie. Moim idealnym odżywianiem jest zmodyfikowana dieta śródziemnomorska. Najtrudniejsze było dla mnie wypracowanie kompromisu pomiędzy żywieniem mojego męża, które jest mączno-mięsne, moim żywieniem, w przewadze roślinnym i tym by nie zrobić z tego diety i cheat mealów. Ciągle na tym pracuje.
Bo widzisz, jedzenie intuicyjne nie polega na jedzeniu wszystkiego, byle do syta i byle się nie przejeść. Chodzi o jedzenie tego, co czujesz że ci służy i co zjeść chcesz. W takiej ilości jak potrzebujesz. Kierujesz się sygnałami z wewnątrz a nie opiniami innych ludzi czy starymi przekonaniami. Kiedy zamienisz strach na pragnienie, z tego miejsca łatwiej jest iść właściwą dla siebie drogą. Przyznaj jeśli zdrowe jedzenie jest wynikiem strachu to kiedy przestaniesz czuć strach czy nadal będziesz chcieć zmuszać się by jeść zdrowo?
Każdy ma inne predyspozycje i potrzeby. Żywienie oparte o zalecenia IŻŻ sprawdzają się dla części ludzi. Są tacy, którzy świetnie sobie radzą na KETO, inni na HCLF, inni na PALEO. Nie ma sensu upierać się przy jedynej PRAWDZIE bo jak odkryto w najnowszym badaniu, nawet bliźnięta reagują inaczej na to samo jedzenie. Chociaż należy wziąć też pod uwagę fakt, że zwolennicy wymienionych diet często przyznają się do tego jak się czuli dopiero po latach. Nie zawsze było tak różowo. My jeśli się na coś uprzemy to żyjemy w zaprzeczeniu. Odsuwamy od siebie fakty, filtrujemy je przez grube sito. Nie przyznamy się sami przed sobą, że było źle bo jeśli stracimy twarz przed samym sobą to co nam zostanie!
Do czego sama doszłam?
Na etapie 5-tym:
Moja dieta to dieta śródziemnomorska z naciskiem na pokarmy o niskim indeksie glikemicznym, a doprecyzowując to bardziej o umiarkowanym ładunku glikemicznym i z ograniczeniem nabiału. Mam problem z posiłkami przeładowanymi węglowodanami. Ale z posiłkami bez węglowodanów też mam problem bo jestem po nich głodna. Jajka z awokado i sałatą? Padam z głodu. Owsianka z suszonymi owocami i syropem klonowym? Zasypiam.
Długo nie chciałam tego przyjąć do wiadomości.
Na etapie 6-tym (aktualizacja):
Podejrzewam, że poprzednie odczucie było związane z moimi przekonaniami albo z tym, że pojawiły się u mnie oznaki insulinooporności, które są częste przy efekcie jojo. Kiedy piszę aktualizację, moja waga się unormowała, węglowodany są moim preferowanym źródłem pokarmu, żaden posiłek mnie nie usypia. Usypia mnie tylko brak aktywności fizycznej i siedzenie cały dzień na tyłku. Jeśli zjem dużo byle czego to mogę dostać zgagi. No cóż, żołądek to nie śmietnik. Jedzenie jest mniej skomplikowane niż się nam wydaje.
Zerwałam się ze smyczy
Pamiętam, że kiedy kilka lat temu powiedziałam STOP DIETOM byłam jak wymęczony pies który się zerwał ze smyczy, myślący, że nie pozwoli się już nigdy przenigdy złapać. Ale wiadomo, psy wracają do domu gdy się już wybiegają, tylko zwykle strasznie umorusane. Ja wróciłam z wielką tęsknotą do zwykłych zasad zdrowego odżywiania. Mówię zasad, bo nie wiem jak to inaczej nazwać. Nie chcę by to zabrzmiało jak “powrót do systemu który mnie krzywdził”. Miej świadomość, że to nie zasady zdrowego żywienia nas krzywdzą tylko ekstremizm i kultura, która stawia na nierealne ideały.
To nie zasada mówiąca ogranicz słodycze jest krzywdząca tylko sprzeczne głosy – nutella to świetny pomysł na pożywne śniadanie i nutella cię tuczy i zabija. Ostatecznie pragniesz nutelli ale też wiesz, że jest zabroniona. No i jak żyć? To nie zasada mówiąca, że trzeba zjeść 400g warzyw każdego dnia jest zła tylko krzyk, że jeśli tego nie robisz to jesteś nieodpowiedzialny, leniwy i niemoralny. Umrzesz zanim twoje dzieci dorosną. Tak na marginesie, w naszym kraju produkty zwierzęce są często tańsze niż warzywa, nawet teraz w sezonie! Także czasami trzeba zastosować odrobinę empatii i spróbować zrozumieć ludzi mniej uprzywilejowanych, mniej świadomych i mniej doświadczonych. Uczyć cierpliwie, inspirować a nie straszyć.
Ale wracając do mnie. Kiedy się już “wybiegałam”, wróciłam na własne życzenie. Aczkolwiek musisz wiedzieć, że to mogło się potoczyć inaczej. Gorzej lub lepiej. Gdybym nie znała jedzenia intuicyjnego wskoczyłabym w tryb diety i wszystko zaczęłoby się od nowa. Gdybym była wprowadzona w jedzenia w jedzenie intuicyjne przez kogoś innego i nie robiła tego po omacku – nie musiałabym się zrywać z łańcucha i działać tak agresywnie.
Wiele rzeczy nie musiało się wydarzyć. Ale i tak jestem wdzięczna za to, co udało mi się wypracować w ciągu tego całego okresu. Największą wdzięczność czuję ponieważ:
- wiem, że nie muszę być głodna – mam pozwolenie by jeść
- wiem, że będę mieć energię – mam pozwolenie jeść to, co mi służy i co lubię
- wiem, że nie muszę się zapierać rękami i nogami przed jedzeniem “rekreacyjnym”, mam dożywotnie pozwolenie na jedzenie
- wiem, że nie muszę walczyć ze swoim ciałem, ono nie jest niczemu winne
*aktualizacja.
Jedzenie przestało być tak ważne. Mogę odsunąć jedzenie jeśli mam coś ważnego albo wiem, że warto zaczekać na pyszny posiłek. Jeśli nie ma szans na nic smacznego to nie ma dramatu, może następnym razem. Nie czuję przymusu jedzenia konkretnych rzeczy bo wiem, że po kilku średnio zdrowych posiłkach zapragnę tego, czego mojemu ciału brakuje. Niech żyje intuicja!!