O pustce w sercu i jedzeniu
Ta pustka, zwana też bólem egzystencjonalnym, brakiem sensu życia, bądź utratą celu. To przemęczenie, beznadzieja i lęk, uścisk w klatce piersiowej, niechęć by wstać z łóżka i przywitać dzień, atak paniki pojawiający się znikąd. Nie wiem jak ci to lepiej wytłumaczyć, chyba już łapiesz w czym rzecz. Jeśli tutaj ze mną jesteś to nie przypadek. Kiedyś coś takiego musiało ci się przydarzyć.
To stan który jednych pcha do samobójstw, innych do alkoholu, narkotyków, agresji, ekstremalnych sportów lub…. jedzenia.
U mnie przeważnie było to jedzenie. Wróć do artykułu o niedzielnej chandrze a zrozumiesz.
O niedzielnej chandrze, zajadaniu uczuć i bólu egzystencjonalnym
Jesteśmy różni, pustka w sercu jest ta sama
Jesteśmy różni. Mamy różne poczucie obowiązku. Czasami czujemy się jak superbohaterki, te które muszą ratować świat choć wcale tego nie chcą, i same się przy tym spalamy. Innym razem nie wierzymy w swoje możliwości i poddajemy się. Nie potrafimy sobie poradzić z burzą emocji w sobie samych.
Wymaga się od nas poddania się. Robienia właściwych rzeczy. Bycia ułożoną, posłuszną dziewczynką. Bycia dzielnym i zaradnym chłopcem by mama mogła być dumna. Czasami to dziewczynka jest dzielna, zaradna i nie powinna być posłuszna bo ją to zjada od środka. Czasami to chłopiec wymaga więcej czułości, rutyny i poczucia bezpieczeństwa.
Im dłużej pracuję z jedzeniem intuicyjnym, tym bardziej rozumiem meandry ludzkiej relacji z jedzeniem. Jaka ona jest złożona i skomplikowana, jak ściśle i nierozerwalnie łączy się z innymi aspektami życia.
W swojej pracy poznałam cudowne kobiety, które w życiu nie miały innego wyboru jak zwrócić się ku jedzeniu. To był jedyny ratunek. Alkohol i narkotyki – nie, przecież były ułożonymi kobietami. Seks? Ale jak dla kobiety? Agresja, adrenalina, to męskie klimaty. Samobójstwo? Nie dramatyzujmy!
Ale jednak w środku tak cholernie boli. Po czekoladkach boli jakoś mniej. Owszem mdli, ale to w sumie dobrze, można się skupić na tym. A później można się skupić na odchudzaniu po tych czekoladkach, licząc że wraz z ekstra figurą ten ból zniknie. Tylko, że on nigdy nie odchodzi na zawsze. Bo to ból, który jest nieodłącznie związany z byciem człowiekiem.
Zawsze wróci, można być tego pewnym
Ja nauczyłam się go witać z otwartymi ramionami. Ostatecznie on jest częścią mnie. Świadczy o mojej wrażliwości. Dlaczego miałabym od niego uciekać. Czasami przychodzi z samego rana i nie możemy się razem zwlec z łóżka. Czasami dopada mnie w pracy. Siedzimy sobie i tak wzajemnie dotrzymujemy towarzystwa. Zakumplowaliśmy się bo co innego można było zrobić? Bez niego nie byłabym sobą.
Ta podróż zwana jedzeniem intuicyjnym to nie jest samotna wyprawa. Towarzyszą nam wszystkie, głęboko skrywane emocje, skrzętnie tuszowane lęki i uciszane pragnienia. Idziemy razem, ramię w ramię. W końcu tylko w ten sposób, nie ukrywając się, możemy doświadczyć wolności.
Wszystkie ciasta i ciasteczka, które upiekłam by ten ból zagłuszyć. Pierogi, które ulepiłam … by poczuć się lepiej.
Teraz, nie pamiętam już kiedy ostatnio chciałam to zrobić, chociaż nie oznacza to, że bólu już nie ma. On jest, tylko ja nie mylę go z głodem. Przyjmuję go z akceptacją i wdzięcznością. A ciasta i pierogi robię rzadko, na specjalne okazje.
Ten wpis dedykuję wszystkim klientkom, które TYLE mnie nauczyły, i z którymi o tym bólu tak wiele ostatnio rozmawiałyśmy. Pozwolenie sobie na bycie tylko człowiekiem z ogromnymi marzeniami i szeregiem wad – otwiera drogę do zmian. Elementem tych zmian jest dyscyplina w życiu by realizować swoje plany, dążyć do SWOICH celów, rozwijać się PO SWOJEMU. To wszystko sprawia, że ból tak mocno nie paraliżuje. Czasami wzbogaca życie, czasami zmusza do refleksji lub do zatrzymania się w pędzie. Nie trzeba przed nim uciekać.
Zostaw komentarz