Obsesja na punkcie jedzenia część II

Nieraz próbowałam zrezygnować z pewnych pokarmów zamieniając je na inne. Pchana do działania dzięki silnej motywacji i inspiracji zamieniałam słodycze na zdrowe słodycze. Kawę na herbatę. Chipsy na owoce. To jest zasadniczym błędem bo jedynie podtrzymuje nawyk ciągłego picia lub chrupania czegoś. Dlatego to nigdy nie działało na dłuższą metę. Nawyk zostawał i powrót do poprzednich przekąsek był tylko kwestią czasu. To bardzo męczące. Kiedy życie skupia się wokół tych czynności strasznie trudno skoncentrować się na czymś innym. Co jeśli nie zdążysz z porannym rytuałem kawy? Wkurzysz się. A jeśli po obiedzie braknie deseru albo w trakcie podróży nie będzie co chrupać. Nic miłego. Doszłam do takiego miejsca w życiu, że w podróż zabieram tylko wodę. A jeśli już wiem że przez 6 godzin nie będę mogła nic zjeść zabieram też posiłek. Nie zawsze tak było. Długo do tego dochodziłam.

Część I wpisu Obsesja na punkcie jedzenia

 

Problem w tym, że im dłużej mówisz sobie NIE tym mocniej tego konkretnego pokarmu pragniesz. Marzysz o tym. Wyobrażasz sobie ten dzień kiedy znów będą święta i będzie ci wolno przez chwilę wszystko jeść. Z czasem nie wiesz już czy fizycznie czegoś potrzebujesz czy to już jest obsesja. Kiedy dodatkowo pochodzisz z domu, w którym dobre jedzenie było rzadkością a kiedy się pojawiało należało zjeść szybko by nie zabrakło, to jest jeszcze trudniej. Bo masz w sobie głęboko ukryty strach, przed brakiem. I kiedy widzisz dobre jedzenie to chcesz jeść, to jest odruch, coś samoistnego.

Potrzeba sporo czasu na to, by zrozumieć jedzenie, zakwestionować stare nawyki i wyrobić sobie nowe. Najtrudniejsze w tym wszystkim jest chyba zaufanie sobie. Kiedy jest tyle dowodów na to, że nie można sobie ufać jak to zrobić? Jak to zrobić by sobie ufać i jednocześnie nie poddawać się starym nawykom. Trzeba się siebie nauczyć i ustalić sobie jakieś ramy. Te ramy są przydatne. Taką ramą jest choćby ustalenie że je się 3 posiłki dziennie bez podjadania i przestaje pić kawę z nudów. Taka jest moja rama, która chroni mnie od przyzwyczajeń przez które cierpię.

No ale czy to już nie jest dieta?

Kawę piję z przyzwyczajenia. Podjadam pomiędzy posiłkami tylko kiedy mi się nudzi albo gdy nie zadbałam o porządny posiłek. Zdaję sobie sprawę z tego, że część z was zarzuci mi brak trzymania się założeń Jedzenia Intuicyjnego bo tam przecież wszystko jest dozwolone. Ale to nie jest tak, że mamy jeść byle jak i byle co bo żywimy się intuicyjnie. Program zaleca by jeść wartościowe posiłki ale nie bać się innego jedzenia. By nie odmawiać sobie jedzenia kiedy jest się głodnym ale by nie jeść nawykowo. Mamy poznać siebie, zrozumieć, słuchać. Czy jeśli zdasz sobie sprawę że robisz coś, co ci nie służy to nie jest to intuicja?

Kiedy byłam w podróży zjadłam pizzę, fastfood i kanapki. Czułam się tak sobie. Wiem, że nie chciałabym tak ciągnąć ale to było w tej okoliczności najlepszym rozwiązaniem. Kiedyś tęskniłabym za tymi dniami kiedy mogłam żywić się fastfoodem. Dzisiaj czuję ulgę że mogę zjeść coś innego.

Wiele posiłków w życiu zjadłam bez chęci na nie. Bez uczucia głodu i bez satysfakcji z jedzenia. Niepotrzebnie. Nie umiałam powiedzieć nie. Również jeżeli na stole leżały przekąski musiały zniknąć z talerza. Drażniły swoją obecnością. To wszystko nie jest w 100% za mną. Jeszcze nieraz łapię się na tym, że stare zachowania wracają. Jednak coraz rzadziej. I wiem że kiedyś znikną. Bo wiem że siedzą w mojej głowie ale one nie są mną.

Te wszystkie obsesje nie mają nic wspólnego z uzależniającymi właściwościami jedzenia ani tym, że ciało jest w jakiś sposób zepsute. To jest związane bezpośrednio z tym co myślimy o jedzeniu i o swoim własnym ciele. Początki problemu wywodzą się z restrykcji różnego rodzaju (ilościowe, jakościowe, brak jedzenia w dzieciństwie).

Łatwo jest myśleć, że to jedzenie jest problemem, bo cukier uzależnia, bo fastfood uzależnia. A prawda jest taka, że to wszystko mentalność diet. Kategoryzowanie jedzenia jako dobre i złe, jedzenie by zrzucić wagę. Im bardziej kontrolujemy to, co jemy tym bardziej łakniemy jedzenia z kategorii “złe”. To samo z kontrolowaniem rozmiaru swojego ciała, im bardziej się starasz tym mocniej czujesz że wymyka się z pod kontroli.

Część I wpisu Obsesja na punkcie jedzenia

Zdjęcie autorstwa Kampus Production z Pexels

Mam na imię Małgosia, jestem psychodietetykiem i promotorką nauki jedzenia opartego o intuicję, uważność i kompetencje żywieniowe. 

Konsultacje