Obsesja na punkcie odchudzania i wegetacja

Wszystko krzyczy zjedz mnie,

ale społeczeństwo mówi nie zasługujesz na jedzenie.

Zawsze zabijałam głód kawą. Od gimnazjum. I patrzyłam z zazdrością na reklamy jedzenia. Wszędobylskie obrazy zachęcające do kupowania. A to w telewizji jakaś przecudnej figury modelka jadła czekoladki. Albo grupa roześmianych przyjaciół zajadająca się frytkami w McDonald’s. A to w przerwie filmu reklama z pięknymi młodymi ludźmi chrupiącymi chipsy. Na portalu plotkarskim reklamy Pizza Hut. Chrupiące ciasto nafaszerowane serem. W każdej stacji programy kulinarne po których chce się tylko jeść i jeść.

Szłam nieraz ulicą i czułam zapach ciast, pieczonych chlebów, gotowanych obiadów. I kupowałam kolejną kawą, sok marchwiowy, jabłko albo banana. Czasami orzechy. I jadłam z nienawiścią i zazdrością. A wszystko po to by zmieścić się w spodnie 38 względnie 40. Niezależnie od diety nie było nigdy 36. Poza krańcowym przypadkami kiedy po długotrwałych głodówkach, mdlejąc z wycieńczenia, mogłam w końcu wcisnąć się w 36 i przejść z dumą przed tymi pachnącymi restauracjami z moją kawą. Sama. Dumna i głodna. Tylko przez kilka dni. Bo wystarczyło dosłownie kilka dni z jedzeniem by ten efekt zepsuć.

Dieta zwiększa ryzyko tycia

Czy było warto? To był czas kiedy w moim życiu było miejsce tylko na moje jedzenie a raczej jego brak i na ćwiczenia. I niekończące się chodzenie, byle tylko dodać jeszcze trochę ruchu. Nie było już czasu ani energii na ludzi, rozwój, budowanie przyszłości, rodzinę, związek. Byłam tylko ja i moja relacja z idealnym rozmiarem. Istne piekło.

Pamietam te czasy kiedy w podróży tak mocno cierpiałam bo nie wolno mi było zjeść tego czy tamtego.

Kiedy jechałam gdzieś przygotowywałam swoje bezalergenne niskowęglowodanowe wypieki. Coś trzeba jeść przecież. Samą kawą i awaryjnymi orzechami nie da się żyć.

W ogóle nie umiałam się zainteresować miejscem w którym byłam. Nie było na to w mojej głowie miejsca. Ja chciałam przede wszystkim wiedzieć, kiedy będzie najbliższy posiłek.

Torturą było przechodzenie ulicami nowych miejsc i patrzenie jak ludzie jedzą w towarzystwie przyjaciół, piją i dobrze się bawią.

Te czasy się skończyły. Nie pozwolę sobie stracić ani jednego dnia życia na zakazach. Tak, to ma swój koszt. Nigdy nie wcisnę się już w rozmiary sprzed lat. Ale dzięki temu nic w życiu mi nie umknie. Żadna chwila.

W rozmiarze S byłam wrakiem człowieka

Jeśli świat nie potrafi pogodzić się z tym, że ludzkie ciało przybiera rożne kształty to niech świat usunie wszechobecne jedzenie i reklamy jedzenia. Wiem że nikt nie przestanie z dnia na dzień się odchudzać i nie zacznie akceptować miękkiego w dotyku ciała. Może kiedyś. Jeszcze nie teraz. Więc jeśli tak duża grupa ludzi ma ciągle odmawiać sobie jedzenia to ja apeluje do grup walczących tak wytrwale z otyłością by walczyły z wszechobecnym zachęcaniem do jedzenia. To będzie bardziej humanitarne niż głodzenie ludzi kiedy na każdym kroku jedzenie woła zjedz mnie.

Nie żartuję.

Przeprowadzono badania w których udowodniono że dzieci oglądające bajki z nośników elektronicznych pozbawione reklam są mniej narażone na otyłość od tych które oglądają je w telewizji z reklamami.

Niech aktywiści przejmujący się przyszłością dzieci i bojących się o zdrowie narodu podejmą kroki by przeciwdziałać wystawianiu dzieci i młodzież na ciągłe reklamy jedzenia.

W tym kraju łatwiej żyć jeśli ma się odpowiednie wymiary ciała. Tylko na serio, co to za życie jeśli każda myśl jest podporządkowana utrzymaniu społecznie akceptowalnej sylwetki? To wegetacja.

Kultura diet stawia cię na straconej pozycji

W 2019 roku jest już o wiele łatwiej. Widzę tyle cudownych sklepów z ubraniami które nie kończą swojej oferty na rozmiarze 40. Które oferują kroje ubrań dla nieidealnej sylwetki czyli mojej. Chce mi się płakać ze wzruszenia. I nie mam wcale ochoty iść i skorzystać z mojej wolności jedzeniowej i najeść się z tego powodu. Po co, nie jestem głodna.

Nie liczę na to, że zostaną wprowadzone prawne ograniczenia nachalnego zachęcania ludzi do ciągłego jedzenia. Biznes to biznes. Nawet diet nie będzie mniej, to też wielki biznes. Ale jedyne na co liczę, to danie ludziom prawa wyboru i szanowania ich decyzji.

Dieta odchudzająca ma jedną podstawową wadę. Człowiek z setką spraw dziennie do zrobienia, robi się maszynką do jedzenia, której główną myślą jest następny posiłek.

Odchudzanie robi z nas wygłodniałe maszynki do jedzenia

Przez wszystkie lata mojego dojrzewania i dorosłego życia każdy posiłek był wyzwaniem. Z jednej strony radością a z drugiej kłopotem. Z tyloma zakazami trudno było jeść. To było męczące. Kiedy dzisiaj smaruje bułkę masłem i kremowym serkiem na śniadanie czuje że życie jest takie proste. Przy każdym posiłku o którym nie muszę myślec i który mnie fizycznie satysfakcjonuje oszczędzam mnóstwo czasu i miejsca w głowie. To jest kilka godzin dziennie kiedy głowa może zająć się innymi problemami. Wewnętrzna wolność której nigdy nie znałam.

Dzisiaj wybieram życie. Przeszłam na jedzenie intuicyjne. Okazało się że wielu rzeczy wcale nie lubię. I nie jem ich już poza specjalnymi okazjami. Lodów, kebabów, fastfoodów, zwykłej czekolady, większości ciastek. Ba nawet chleb, który kochałam jakoś mnie nie pociąga.

W ogóle jedzenie straciło dla mnie ten wielki powab jaki zawsze miało. Czasami czuje rozczarowanie bo ekscytacja związana z posiłkiem już się u mnie nie pojawia. Ale za to czuję się wolna.

Mam na imię Małgosia, jestem psychodietetykiem i promotorką nauki jedzenia opartego o intuicję, uważność i kompetencje żywieniowe. 

Konsultacje