Shira Rose – 20 lat zaburzeń odżywiania
“Nie, nie czuję się dobrze w związku ze wzrostem wagi. Każdy dzień to dla mnie ciężka walka z samą sobą by nie wrócić do głodzenia się. Kiedy moja waga się podnosi, czuję się coraz bardziej nieswojo. Ale mam 3 opcje…”
Zapraszam cię na historię Shira’y Rose, mieszkającej w Nowym Jorku terapeutki zaburzeń odżywiania i ciałopozytywnej blogerki.
“Mam 3 opcje:
1. Wrócić do mojego zaburzenia jedzenia.
Jest znajome i wygodne. Tak, stracę na wadze. Może poczuję się trochę lepiej w swojej skórze, ale wiesz, co jeszcze się wydarzy? Nie będę mieć życia. Będę przerażona jedzeniem w obawie przed tyciem. Będę nadal traciła kolejne lata przez zaburzenia odżywiania; izolowanie i bycie całkowicie samotną, aby tylko uniknąć za wszelką cenę jedzenia. Stracę nie tylko na wadze, stracę dosłownie wszystko inne. Moje zdrowie fizyczne i psychiczne, relacje i wszystko, dla czego warto żyć. Wszystko, aby tylko pozostać mniejszą. Czy warto? Moja choroba mówi tak, ale moje zaburzenie skradło mi już 20 lat, których nigdy nie odzyskam.
2. Mogę wyzdrowieć w połowie.
To wyglądałoby tak jak to, co robiłam przez kilka lat, kiedy wprawdzie jadłam, ale wciąż z dużą ilością sztywności i niepokoju. Wciąż unikałam wielu imprez towarzyskich i świetnych możliwości podróży. Byłam „zdrowa”, ale mówiąc szczerze – to była ortoreksja. Obsesja na punkcie zdrowia i niezdolność do bycia elastyczną to wciąż nie jest życie. Czy jadłam wystarczająco dużo, aby utrzymać mnie przy życiu i funkcjonować? Tak. Czy wymiotowałam znacznie mniej? Oczywiście. Ale nadal był to gówniany sposób na życie – bycie w ciągłym strachu przed przybieraniem na wadze i próba kontrolowania ciała przed przejściem do naturalnie większego rozmiaru.
3. Nadal pracować nad zdrowiem.
PRAWDZIWE leczenie, w którym jem wszystkie grupy żywności, wychodzę do restauracji i zamawiam normalne jedzenie, jem deser, ponieważ jest to pyszna część życia, ćwiczę tylko dlatego, że jest to dla mnie dobre, a nie że jest to rekompensata za jedzenie, po prostu ŻYJĘ. Wiesz, co prawdopodobnie się stanie? Moja waga nadal będzie WZRASTAĆ. Nienawidzę tego, że moje ciało to robi, ale moją alternatywą jest utrata kolejnych 20 lat przez zaburzenia odżywiania, jeśli nie zabiją mnie one wcześniej. Ale myślę, że nadszedł czas, aby dać leczeniu prawdziwą szansę po raz pierwszy w życiu, ponieważ bycie mniejszą nie czyni mnie szczęśliwszą. Dwukrotnie w ciągu jednego roku wylądowałam już przez to na leczeniu.
Więc nie, nie jest mi dobrze ze wzrostem wagi i nienawidzeniem każdej minuty. Ale alternatywa jaką mam jest o wiele gorsza.”
“Prawda jest taka, że przez ostatnie 20 lat mojego życia walczyłam z bardzo intensywnym zaburzeniem odżywiania. Myślałam, że zaczekam z moją historią do czasu gdy będę w pełni zdrowa, ale rzeczywistość jest taka, że w ogóle nie zbliżyłam się do wyzdrowienia. Jestem w trakcie leczenia po raz drugi w tym roku, ponieważ jedyny sposób na to by czuć się bezpieczną jaki znam to głodzenie się i wymiotowanie.”
Shira przez długi czas czuła się rozdarta. Z jednej strony na blogu pisała o akceptacji, ciałopozytywności i porzuceniu diet. W tym samym czasie w czterech ścianach własnego domu zmagała się z głodzeniem i brakiem tolerancji własnego ciała.
“Łatwo było udawać, że moje zaburzone zachowania nie są tak duże. To znaczy, udało mi się zrobić licencjat i magistra, utrzymać pracę i zbudować mojego bloga, cały czas żyjąc z moim zaburzeniem odżywiania. Jasne, miałam swoje dziwactwa względem jedzenia, ale większość kobiet je ma. Więc nie mogło być tak źle, prawda?
Błąd. Zaczęłam się zastanawiać, jak naprawdę wyglądało moje życie i szczerze mówiąc, prawie brakuje mi tchu, kiedy myślę o tym wszystkim, co straciłam i czego nie mogłam zrobić z powodu mojego zaburzenia.
Całkowicie przestałam wychodzić z przyjaciółmi, ponieważ nie chciałam, żeby zauważyli, że nie jem. To znaczy, musiałam chronić zaburzenia odżywiania i nie chciałam się kłócić o jedzenie. Pomijałam świąteczne posiłki, szabasowe kolacje i wychodzenie do restauracji, ponieważ bycie w pobliżu jedzenia było paraliżujące. Odrzuciłam nawet wakacje życia, ponieważ martwiłam się, że nie będę w pobliżu moich kilku bezpiecznych pokarmów, które jadłam. Byłam niewolnikiem mojej wagi. Nigdy nie mogłam naprawdę być obecna i zaangażowana w moje życie i ludzi, których kochałam, ponieważ ciągle walczyłam z moim mózgiem i ciałem.
Każdą noc spędzałam samotnie w domu, przeliczając kalorie, ćwicząc lub wymiotując. Nie tknęłam 95% jedzenia, którego zdjęcia publikowałam, w ogóle rzadko wychodzę z domu. Trudno jest inwestować w relacje z ludźmi, kiedy tak dużo zainwestowałam w tylko jeden związek – związek z moim zaburzeniem odżywiania.
I uwierzcie mi – to dziwne uczucie, kiedy świat chwali mnie za schudnięcie, gdy działania, które podejmowałam, aby osiągnąć to mniejsze ciało, były wyniszczające zarówno fizycznie, jak i psychicznie.
Myślałam, że sygnałem alarmowym było obudzenie się na dole moich schodów ze złamanym nosem i wstrząsem mózgu, ale dwa dni później wróciłam do głodzenia się i wymiotowania. Potem pomyślałam, że rana w moim przełyku wystarczy, by mnie w końcu przestraszyć, by powstrzymać to destrukcyjne koło, w którym żyłam, ale następnego dnia znów wymiotowałam.
Moja trzustka i nerki były na wykończeniu, a mój lekarz powiedział mi, że bez leczenia prawdopodobnie umrę. Zamiast czuć strach, poczułam ulgę. Byłam wyczerpana i pokonana 20-stoma latami życia z tym zaburzeniem odżywiania się, które dręczyło mnie co sekundę każdego dnia.”
Jest to tłumaczenie publikacji, na które Shira Rose wyraziła zgodę.
Informacje pochodzą z jej prywatnego bloga i Instagrama.
Instagram: @THESHIRAROSE
blog: https://theshirarose.com/
Shira Rose odważyła się opowiedzieć światu swoją historię. Ale Shira nie jest wyjątkiem, nie jest odosobnionym przykładem gdzie kultura diet doprowadziła do zniszczenia życia młodego człowieka. Takie historie dzieją się pod naszym nosem, w pokoju obok, albo w mieszkaniu obok. Albo dotyczą nas samych. Tyle że one nigdy nie ujrzą światła dziennego. Bo przecież w kulturze diet, zgrabne ciało powinno być utrzymywane za wszelką cenę. A to, co poszło nie tak to jest wina słabej woli…
Jeśli chcesz podzielić się swoją historią napisz do mnie.
Zostaw komentarz