Ta ekstra skuteczna dieta z gimnazjum to były zaburzenia odżywiania
Moja skuteczna dieta z gimnazjum, za którę wszyscy tak mnie chwalili (w tym nauczyciele) była tak naprawdę poważnym zaburzeniem odżywiania… co nikomu nie przyszło do głowy. Schudłam sama, w bardzo „rozsądnym” tempie. Około 15 kg w 2 lata czyli wzorowo według standardów dietetycznych. Wyglądałam „zdrowo” a moich bliskich rozpierała duma. Wszystko miało być od tego momentu idealnie… tylko dlaczego czułam się tak fatalnie i jak tylko zaczęłam jeść odrobinę więcej tyłam w oczach?
Dlaczego tyłam? Tutaj znajdziesz wyjaśnienie.
Ta skuteczna dieta z gimnazjum…
Średnio 8 na 10 moich klientek zaczyna swoją historię od pierwszej „skutecznej” diety w wieku 12-14 lat (czasami wcześniej). Mogła to być dieta kopenhaska, albo zwyczajne głodzenie się zaprojektowane samodzielnie. W wyjątkowych sytuacjach to głodzenie było kontrolowane przez rodzica, który „wspierał” zapewniając składniki na dietetyczne posiłki. Niektórym udawalo się utrzymać restrykcje przez kilka miesięcy, innym przez kilka lat. To był zwykle początek wieloletniej wojny z ciałem. Ciągła walka z powracającym efektem jojo, napadami objadania, nienawiścią do swojego ciała, niskim poczuciem własnej wartości i wiary, że kolejna dieta wszystko naprawi.
To może cię zainteresować: Głodowy eksperyment czyli dlaczego WARIUJEMY na diecie
U mnie to była kopenhaska i tradycyjne cięcie kalorii do granic wytrzymałości. Nie było żadnych kalkulatorów kcal więc skorzystałam z tabelki kcal ze starej książki „Dieta Optymalna Kwaśniewskiego”. W pierwszym roku (pierwsze kilka kg) jedyną dolegliwością było to, że w szkole byłam ciągle głodna. W drugim roku byłam już nie tylko ciągle głodna ale też mój mózg odmawiał współpracy a brzuch bolał z głodu. Wtedy jeszcze wierzyłam, że wystarczy się odchudzić raz i kiedy będę dorosła nie będę mieć problemu. W końcu tak się mówi. Nikt nie zdiagnozowałby u mnie anoreksji. Co z tego, że jadłam kilkaset kcal dziennie przez całą II klasę gimnazjum. Czy to ważne, że w sumie straciłam prawie 20% mojej pierwotnej masy ciała. W tamtych czasach tego ode mnie wymagano. Wtedy to było odpowiedzialne postępowanie grubszego dziecka.
Ta skuteczna dieta – ortoreksja
Kiedy dorosłam, namiętnie czytałam blogi znanych osób o odchudzaniu. Byłam już po wielu dietach i wielu efektach jojo ale w głębi serca nadal wierzyłam, że wrócę do tej wagi z gimnazjum. Influenserów, trenerki, dietetyczki, naturoterapeutów traktowałam jak proroków, którzy opowiadali o objawieniach dietetycznych np. zakazując jeść żółtego, węglowodanów, czy glutenu. Przeszłam z anoreksji do ortoreksji.
Późno zrozumiałam, że:
- kiedy znane i szanowane postaci z mediów zalecały robić pierogi z mąki kasztanowej i straszyły wszystkim co ma gluten – to była nieświadoma normalizacja zaburzeń odżywiania opakowana w zdrowie i samoakceptację.
- kiedy popularni twórcy w Internecie nakłaniali do przynoszenia swojego jedzenia na imprezy rodzinne, robienia miesięcznych postów odchudzających i izolacji od bliskich – to też była normalizacja zaburzeń odżywiania.
Na szerszą skalę to do tej pory nie jest zrozumiane. Gdzieś tam świta ale tak naprawdę nic się z tym nie robi.
Co z tego, że mówi się o tym jak ważne są zbilansowane diety i że trzeba jeść regularnie. To naprawdę można sobie wsadzić w 4 litery, kiedy waga nie spada wystarczająco żeby można się było zmieścić w wymażony rozmiar S (albo XS). Z czasem akceptujemy M, a po 20 latach jojo godzimy się i z L. Tylko że wtedy już nawet XL bywa nieosiągalne bo ciało nauczyło się bronić przed głodem.
Zrozumie przychodzi późno.
To może cię zainteresować: Żyłam by wyglądać – ale już nie muszę być idealna.
Nie rozumieją tego sami poszkodowani (większość historii moich nowych klientek zaczyna się od – skutecznie schudłam mając 13 lat), ani ich opiekunowie. Może na poziomie logicznym akceptuje się myśl, że to nie jest dobre, jednak w głębi serca ciągle jest się gotowym na drastyczne rozwiązania.
Cienka linia między skuteczną dietą a zaburzeniami odżywiania
Jak daleko byłam od anoreksji jedząc przez rok:
– na śniadanie garść płatków kukurydzianych z 150ml mleka,
– jabłko na 2 śniadanie
– i jeden ziemniak na obiad ze szklanką zsiadłego mleka?
W porywie szaleństwa miałam jeszcze kakako na wodzie i łyżkę miodu. W powszechnym mniemaniu od zaburzeń odżywiania byłam bardzo daleko bo moje BMI było prawie idealne, nie wymiotowałam no i nie wystawały mi żebra.
Z tej diety moja rodzina była najbardziej dumna bo wtedy zaczęłam wyglądać jak inne dziewczynki w moim wieku. Co z tego, że mój mózg nie pracował jak ich mózgi, właściwie to nie pracował wcale. Co z tego, że większość energii w ciągu dnia musiałam inwestować w niejedzenie. Nastolatka bez jedzenia jest jak zombi. Egzystuje.
- Czy wiesz, że ogranizm nastoletni potrzebuje więcej jedzenia niż ciało dorosłego?
- Słyszałaś, że anoreksja może dotyczyć też tych osób, które nadal mają „nadwagę” ale pozornie dzięki super diecie pozbyły się „otyłości”?
- Masz świadomość, że wszystkie diety „kopenhaskie”, „dukana” i inne redukcje były traumatyczne dla ciała i psychiki nastolatek a jednak były powszechnie akceptowane i stosowane?
Zaprzeczenie „skutecznej” diety
Ja już dobiegając 30-stki nadal myślałam że jeszcze kiedyś wrócę do wagi 59kg jaką osiągnęłam w fazie 2 lat głodzenia w gimnazjum.
Wydawało mi się, że to kwestia samozaparcia. Nadal wielu ludziom się tak wydaje – bo przecież kiedyś się udało.
To było nierealne, szkodliwe i wyniszczające moją psychikę – ale skoro kiedyś się udało to warto spróbować jeszcze jeden raz, ten ostatni. Warto poświęcić wszystko by znów mieć ciało zagłodzonej 14-latki. Kiedy piszę te słowa widzę jakie to było chore, chociaż i tak myśl że „może jednak jest sposób” przebiega przez moją głowę.
Kiedyś naprawdę wierzyłam, że to wszystko było zdrowe, w dobrej wierze, potrzebne, rewolucyjne.
W praktyce każdy kto dał się w to wciągnąć zmaga się po latach z podobnymi skutkami ubocznymi:
- obsesja na punkcie jedzenia,
- lęk przed jedzeniem,
- brak zaufania do ciała,
- zaburzenia hormonalne,
- efekt jojo,
- utrata kontroli nad jedzeniem,
- obsesyjna analiza składu posiłków
- inne.
Wszystko to było szkodliwe i nie miało seansu dla ciała i zdrowia, ale… To nadal świetnie funkcjonuje i sprzedaje się znakomicie. Wierzymy w czary mary. Im trudniejszy plan, tym musi być bardziej skuteczny!
A normalne jedzenie jest tak naprawdę proste i preferowane przez organizm. Ciało wcale NIE reaguje z wdzięcznością na te wszystkie rewolucje żywieniowe.
Powszechnie akceptowane nie znaczy mądre
Pomimo, że kiedyś to było normalne, nie znaczy że to było mąde. Nie romantyzujmy ciała z przeszłości. Nie piszę tego po to, żeby rozgrzebywać swoją czy czyjąś przeszłość. Wręcz przeciwnie – zachęcam żeby się od tego odciąć i zacząć budować życie, w którym masa ciała i jedzenie nie są najważniejszym punktem dnia. Z tego można wyjść. Może być normalnie i nie jest za późno. Nawet jeśli teraz jesteś na totalnym dnie to wiedz, że nie jesteś sama i możesz skorzystać z pomocy.
Pamiętajmy też, że to nie chodzi o to by przyjmować rolę ofiary i utwierdzać się w tym. Stało się, ma to swoje konsekwencje ale będzie lepiej.
Ja z tego wyszłam. Tobie też się uda.
Nie bardzo rozumiem… 59 kg to nie jest bardzo niska waga, na pewno nie zagłodzonej nastolatki. Chyba, że jesteś jakoś wyjątkowo wysoka.
Świetny komentarz!
To jest właśnie powszechny mit, że zagłodzone ciało to takie poniżej określonych cyferek na skali BMI czy na wadze. Kiedy mózg przestaje pracować z głodu, okres znika na 1,5 roku, doświadczamy przewlekłego osłabienia i temperatury ciała dużo poniżej 36,6 to czym to będzie? Ciało nie stosuje zasad które ludzie ustalili.