Terror ONE SIZE i chińskich mini rozmiarów

Jakiś czas temu wstąpiłam do najstarszej galerii handlowej, jaka powstała w moich rodzinnych stronach. Weszłam do modnego sklepu i w jednej chwili stanęło mi przed oczami wszystko, co przeżyłam przez 6 lat gimnazjum i szkoły średniej. Jakby świat stanął w miejscu. Znów miałam 13 lat.

Pomimo tego, że w tamtych czasach nosiłabym dzisiejszy rozmiar 40-42, co było absolutnie normalne przy moim wzroście, to jednak jedyna w mieście galeria handlowa przypominała mi ciągle, że ja jestem potworem. Grubasem, który nie mieści się w rozmiar ONE SIZE i wszystkie te chińskie mini ubranka, które udawały na wystawie ekskluzywność. Jak ja marzyłam by wcisnąć się w te dumnie prezentujące się na wieszakach bluzeczki i mini szorty.

Mieściłam się w nie tylko kiedy się zagłodziłam. W końcu mogłam robić zakupy w galerii handlowej. Pomińmy fakt, że było mnie stać na 2-3 ciuchy w roku. Ważne, że pasowały.

I tak kiedy dzisiaj na to patrzę, nie czuję żalu do nikogo. Wszystkie te lata w szkole i potem na studiach, gdy przez pierwsze 2 godziny nie myślałam, a potem też nie myślałam z głodu ale jakby trochę mniej. I następne lata gdy wierzyłam, że mi nie idzie, bo przytyłam. W ogóle nie jest mi już smutno czy źle. Życie jest tu i teraz i to już się już więcej nie zdarzy. Rozumiem to.

Ale czuję wielką złość, że ten system nadal istnieje i nadal zbiera żniwa, niekiedy śmiertelne. Dla dobrego słowa, dla komplementu, dla kawałka szmaty!

Dla zdrowia? To już nawet nie jest śmieszne.

O jakże chora byłam gdy miałam siłę na aktywność fizyczną, naukę, zabawę. I jakże zdrowa, kiedy mdlałam, godzinami wkuwałam jedną prostą formułkę i nie mogłam złapać oddechu po przebiegnięciu kilkuset metrów.

Kiedy popatrzymy na historię mody na chudość łatwo zauważyć, że kwestie zdrowotne nie były poruszane aż do najnowszych czasów. A wszystko zaczęło się w XV wieku, a poniekąd nawet wcześniej bo już za starożytnych Greków. Widzisz, zawsze kiedy w danej kulturze jest wystarczająco jedzenia by nie było ono już ekskluzywnym dobrem, nagle ono się staje niemodne. Symbolem sukcesu, przynależności do wyższej klasy społecznej staje się niejedzenie, chudość.

Ja, ze swojej strony, dla swojego dobra zaakceptowałam fakt bycia przeciętną. Presja bycia jedną z najszczuplejszych już mnie nie dotyka, ona mnie nie dotyczy. Piszę to teraz, kiedy sobie to uświadomiłam. A by sobie to uświadomić musiałam zapoznać się z historią całej naszej presji bycia chudym. Wierz mi, sporo książek musiałam przeczytać i wiele doświadczyć by być tu, gdzie teraz jestem.

Tylko dlatego, że kiedyś bycie chudym stanowiło wyznacznik bycia bogatszym i lepiej ustawionym, nie oznacza, że tego potrzeba by dzisiaj odnieść sukces. I druga, bardzo ważna sprawa – tylko dlatego, że uda się uzyskać (na chwilę) tę drobną figurę, nie znaczy że z tym przyjdzie sukces, miłość i pieniądze. Bo czy nie po to tak bardzo się staramy? Kontroluj swoje ciało a będziesz kontrolować swoje życie, mówi trenerka wszystkich Polek. Jakby to miałoby jakikolwiek związek ze sobą. Na te wszystkie rzeczy o których tak marzymy, trzeba sobie w jakiś sposób zapracować. Dobry związek, sukces zawodowy, realizacja marzeń – nie spadają z nieba. Jeśli się skupiasz na ciele, to te wszystkie rzeczy których naprawdę chcesz nie są realizowane. Brakuje energii. Brakuje czasu. No i brakuje figury, przecież nie można ruszyć do przodu z fałdką na brzuchu!

Mam na imię Małgosia, jestem psychodietetykiem i promotorką nauki jedzenia opartego o intuicję, uważność i kompetencje żywieniowe. 

Konsultacje