The f*ck it diet – czy warto przeczytać?
Czy wiesz jaka myśl przyszła mi do głowy od samego początku książki The f*ck it diet? To, że napisała ją szczupła kobieta, która przestała się głodzić, zaczęła jeść i pozostała szczupła, tylko trochę mniej.
Pisząc recenzję myślałam że opublikuję ją bardzo szybko, równie szybko jak przeczytałam książkę. Wystarczyło mi kilka godzin by przesłuchać audiobooka. Ale jak mam w zwyczaju, odłożyłam tekst by wszystko jeszcze raz przemyśleć. I tak doszłam do wniosku, że książkę polecę i nie polecę. Bo to wszystko zależy kto ma ją czytać.
- Jeśli masz już minimalną wiedzę na temat HAES i JEDZENIA INTUICYJNEGO, śledzisz ruch ciałopozytywnosci, to nic tam nie znajdziesz. Książka nie zawiera planu działania, konkretnych wskazówek ani ciekawej perspektywy na rewolucję antydietetyczną.
- Jeśli jesteś osobą w większym ciele i zmagasz się już ze stygmatyzacją – książka też niewiele wniesie w twoje życie.
- Jeśli nie masz problemu z nadmierną kontrolą ale przeciwnie, nie umiesz przestać jeść – nic w tej książce nie znajdziesz.
- Jeśli jesteś osobą która ma niezbyt duże problemy z wahaniami wagi, która wpadła w sidła kultury diet ale nie doświadczała stygmatyzacji – czytaj. Może ci pomóc.
Zbytnie uproszczenie problemów z jedzeniem?
Autorka uważa, że jedzenie bez ograniczeń, naturalnie doprowadzi do zatrzymania się wagi w górnej granicy zakresu chronionego czyli wagi preferowanej przez ciało. Później waga się ustabilizuje. Tak bywa u części osób. U innych nie, bo problemy z jakimi się zmagamy są różne. Czasami, długotrwała nadwyżka jedzenia prowadzi do podwyższenia zakresu wagi chronionej. To jest możliwe. Waga nie zawsze staje. Może się pojawić wiele przeszkód. Mamy różne historie, przeczytasz więcej na ten temat w tym wpisie: klik
Gdybym przeczytała tę książkę na samym początku mojej drogi, prawdopodobnie bardzo by mi się spodobała. Mówiąc szczerze, sama stosowałam dokładnie takie podejście. Byłam zmęczona, w buntowniczym nastroju i chłonęłam wszystko co mówiło jedz jedz jedz i jedz. Wszystko się samo ułoży. Byłam piekielnie głodna. Moje hormony po odchudzaniu szalały. Chciałam być jak ciałopozytywne Amerykanki, które noszą swoje kilogramy z dumą i brylują na wybiegu jak Tess Holiday.
Z czasem zrozumiałam że nie jestem Amerykanką. No właśnie. W całkowicie nieustruktyzowanym jedzeniu (nie znałam jeszcze programu jedzenia intuicyjnego) nie odnalazłam wolności żywieniowej, której potrzebowałam. Akceptacji też nie znalazłam bo sama sobie chciałam ją wmówić a nie na nią zapracować.
Uważam, jest to świetna książka dla młodych ludzi, którzy nie mają realnych problemów z wagą, nie doświadczają systemowej opresji i potrzebują tylko upewnić się, że diety są do dupy i lepiej się do nich nie zbliżać bo jak kupa, ruszone zaczną śmierdzieć. Świetnie opisuje to, co diety robią z człowiekiem i przemówi tym do rozsądku wielu ludziom.
Dla reszty, uwikłanej w diety, z zaburzonym odżywianiem, trudnymi emocjami i worem pełnym lęków ciążącym na plecach, to zbyt mało. Kilka opinii z tej książki jest bardzo przydatnych. Odpuść, odpocznij, pieprz te miliony zadań których tak naprawdę nie musisz robić. Bądź sobą, daj sobie żyć. Podpisuję się rękami i nogami.
Podejrzewam, że w indywidualnym coachingu autorka zdradza więcej wskazówek na to jak ogarnąć żywienie. Ale nie w książce. Autorka wybrała taką drogę bez większych problemów z jednego ważnego powodu, przywileju szczupłości. To, że jest się uwikłanym w diety, tyje i chudnie, jest do dupy. Ale jeśli do tego dojdzie bardzo wysoka waga, rodzina, sytuacja zawodowa i wiele różnych niuansów to już tak łatwo nie jest.
Autorka reprezentuje radykalny HAES który nie zawsze się sprawdzi jeśli nie jest dobrze zrozumiany. Jeśli miałabym polecić publikacje, które porządnie biorą się za ruch Zdrowie w każdym rozmiarze (HAES) to odesłałabym do Lindo Bacon, o jedzeniu intuicyjnym do E. Tribole (i siebie na jedzenieintuicyjne.pl.). Jeśli masz wielką chęć na publikację z dużą ilością f*cków, która autentycznie wniesie do twojego życia coś wartościowego, to polecam The Subtle Art of Not Giving a Fuck, Marka Masona.
Podsumowując, ta książka była dla osób których problemem jest głodzenie się i które chcą utrzymać szczupłą figurę. Za wszelką cenę. Jeśli przestaną się głodzić wszystko się ułoży. Ale anoreksja i wychudzenie nie są jedynymi problemami z jakimi zmaga się społeczeństwo.
Zostaw komentarz