Toksyczny wstyd

W moim domu nie było wielu emocji. Nie było na nie przyzwolenia. Do tej pory nie umiem okazywać ani radości ani smutku w towarzystwie mojej rodziny. Jestem jak skała. Skakać z radości, płakać ze szczęścia, reagować żywo na wydarzenia, złościć się – tego nauczyłam się niedawno. I był to akt wielkiej odwagi.

Normalne ludzkie emocje takie jak radość (które już umiem okazywać) wymagały ode mnie wcześniejszego przygotowania. Co to znaczy. Planowałam wcześniej jak będę się cieszyć na widok prezentu. By krzyknąć, zezłościć się, obrazić kiedy powinnam – musiałam wytłumaczyć sobie że to w porządku i najlepiej przećwiczyć to w głowie. Powiedzieć “nie” kiedy ktoś czegoś ode mnie chce? Tego też nauczyłam się ostatnio. Byłam robotem. Z emocjami perfekcyjnie ukrytymi i przeżywanymi w samotności by nikt ich nie widział.

Zdrowy wstyd jest czymś naturalnym i potrzebnym, dzięki niemu udaje się nam budować w miarę funkcjonujące społeczeństwo. Jednakże czasami zmagamy się ze wstydem toksycznym. Uwierz mi, jest to niszczący stan, który nasila się z czasem. Toksyczny wstyd jest neurotycznym, irracjonalnym poczuciem bezwartościowości, upokorzenia, obrzydzenia do siebie i paraliżującego uczucia, które zostało zadane jednostce poprzez powtarzające się traumatyczne doświadczenia, często, ale nie zawsze, zakorzenione w dzieciństwie.

Jestem jego przykładem. Toksyczny wstyd to jedna z rzeczy jaką wyniosłam z domu, naznaczenie z którym walczę od lat. Mówi się, że bierze się on z tego że rodzice nie dopuszczali do siebie swoich własnych emocji i przez to nie akceptowali emocji dziecka. Zawsze czułam się nieważna i zostawiona sama sobie. Moja mama uciekała w pracę. Od kiedy pamiętam byłam skazana sama na siebie.

Przewrotność chorobliwego wstydu

Toksyczny wstyd według Johna Bradshowa przyjmuje dwie formy:

  • Czujesz się nadczłowiekiem i uzurpujesz sobie prawo do pouczania innych, czujesz że jesteś lepszy.
  • Czujesz się ofiarą, słabym ogniwem.

W pierwszej sytuacji nie umiesz przyznać się do błędu, w drugiej widzisz tylko błędy. Czasami prowadzi do funkcjonowania poniżej możliwości innym razem motywuje do dużych osiągnięć. Jednak sukcesy nie dają uczucia spełnienia. Maską toksycznego wstydu jest perfekcjonizm, nie znasz i nie czujesz granic. Nie potrafisz zakończyć żadnego projektu ponieważ nigdy nie jest wystarczająco dobry. Żadne osiągnięcie nie jest zadowalające. Nie umiesz powiedzieć dość, nie znasz granic i nie umiesz ich stawiać wobec innych ludzi. Perfekcjonista nie umie mówić „wystarczy”, nie przyjmuje do wiadomości, że może się mylić, nie daje sobie do tego prawa. Toksyczny wstyd niszczy relacje z bliskimi. Przejawia się z jednej strony krytykowaniem, moralizowaniem, kontrolowaniem, arogancją, pogardą a z drugiej narzucaniem swojej pomocy, rady, zadowalaniem innych na siłę, dogadzaniem.

Jak to wygląda

“Wstyd” był czymś w czym się wychowałam. Wstydliwe było właściwie wszystko. Spróbuję ci wytłumaczyć jak wygląda taki kuriozalny wstyd. W moim domu nie należało się złościć, smucić, płakać, głośno okazywać radości. Trzeba było być odpowiedzialnym, idealnym, bezproblemowym, nie zadawać pytań. Takie doświadczenia wywołały u mnie chęć ukrywania się w dorosłym życiu, wycofania, samotność i zagubienie. Uzależnienie od ciągłego myślenia, analizowania. Czy jestem wystarczająco dobra? Wystarczająco samodzielna? Czy dobrze ukryłam, że jest mi źle? Czy pasuje do społeczeństwa?

Wyobraź sobie jak to mogło być:

  • Kiedy schudłaś, wstydzisz się bo nie jesteś wystarczająco szczupła. Jak przytyjesz wstydzisz się tego, że przytyłaś (to wstyd dla rodziny). Nawet dzisiaj, a mam 30 lat, moja mama czuje potrzebę wytłumaczenia ludziom że no tak przytyłam. A zaznaczę, że ci ludzie widzieli mnie ostatnio w gimnazjum kiedy schudłam po długiej głodówce. Dlaczego nie utrzymałam ciała 15-latki?
  • Wstydzisz się bo jesteś biedna. Ale wstydzisz się też pracować na niskim stanowisku bo po studiach powinnaś być conajmniej kierownikiem (to nic, że nic jeszcze nie umiesz, ale co powiesz rodzinie). W końcu wstydzisz się, że nie pracujesz bo nie ma stanowiska, które byłoby bez doświadczenia ale wystarczająco prestiżowe. Jak już jest ci lepiej to się też wstydzisz to pokazać żeby nikomu nie było przykro, że on ma gorzej.
  • Wstydzisz się że jesteś głodna. Jakby kto pytał, to jesteś ze stali. Nigdy nie nie bywasz głodna, zmęczona, senna. Choćbyś padała na twarz. Wstyd się przyznać do ludzkich słabości.
  • Każde uczucie może zostać skojarzone ze wstydem. W ten sposób boisz się obchodzić urodziny bo samo przyjęcie prezentu wywoła wstyd. Radość z prezentu jest wstydem. Wstydem przesiąkasz do szpiku kości.

To trochę takie przepraszanie za to, że się żyje, jednocześnie bardzo chcąc żyć i kochając to życie ale tak strasznie wstydząc się go. No bo jak żyć jeśli człowiek się tak piekielnie boi i wstydzi?

Wyobraź sobie, że coś Cię boli, masz już łzy w oczach ale nie przyznajesz się do tego. Pamiętam takie sytuacje z dzieciństwa. Silny ból zęba, o którym nic nie mówiłam bo usłyszałabym że sama jestem sobie winna. Drobny wypadek, po którym byłam poobijana ale nie mogłam nic o tym mówić bo się wstydziłam (to musiała być moja wina).

I w dorosłości, wstyd przez poproszeniem o pomoc, nawet jeśli konsekwencje tego będą naprawdę przykre.

Bałam się w moim życiu okropnie, wielu rzeczy, np.

  • Być grubą, bo wiedziałam że nikt mnie nie będzie szanował.
  • Zrobić cokolwiek, bo co jeśli się nie uda?
  • Hejtu, bo tego w życiu przeżyłam wiele. Ale wygląda na to, że miałam grubszą skórę kiedy byłam dzieckiem.
  • Zawieść najbliższych bo będzie im źle na świecie.
  • Pokazania, że jestem człowiekiem, popełniam błędy i odczuwam ból.
  • Mówić “nie”.
  • Cenić swoją pracę (do tej pory czuję dyskomfort wymagając zapłaty za wykonaną pracę).
  • Najbardziej bałam się pomylić – w moim środowisku nie było miejsca na pomyłki.

A z tym człowiek się nie rodzi. Ja wyniosłam to z domu. Nauczono mnie by nigdy nie pytać, nie prosić o pomoc. Najbliższych nie pytać by nie zawracać im głowy, obcych nie pytać bo to wstyd. Przecież można dowiedzieć się samemu. Tylko jak skoro nie wolno pytać? To jest taki wstyd, że lepiej stracić godzinę na szukanie czegoś w sklepie niż poprosić sprzedawcę o wskazówkę.

Ciągle są rzeczy z którymi walczę by je wykorzenić. Bo kazano mi się wstydzić od zawsze i wszystkiego. Za czwórki bo nie są piątkami, za pucołowate policzki, za brak bycia taką jak inne fajne dzieciaki, za jedzenie obiadu przy ludziach, za życie na kocia łapę, za nie zrobienie kariery.

Z dzieciństwa pamiętam dość popularną sytuację. Jeśli przyszli do nas goście trzeba było zaczekać z jedzeniem aż pójdą. Choćby czekanie miało trwać kilka godzi. Ta zasada funkcjonuje u mojej mamy do dziś. Wstyd był cechą mojego domu. Wstyd pomieszany z dumą. Do tej pory pamiętam siedzenie w gościach w dzieciństwie i patrzenie jak inne dzieci się bawią. Oczywiście nie mogłam dołączyć by nic nie rozwalić, nie być głośno i wyglądać na grzeczną.

Czy można panicznie bać się tańca?

Pewnie, że tak. W domu mówiono na mnie słoniątko. Całe życie czułam że poruszam się jak ten słoń. Wielka, gruba, ciężka słonica. I wiesz co, tak mi to weszło w nawyk, że zawsze postrzegałam się w ten sposób. Nawet przy najniższej wadze. Nawet ze spodniami 36 na tyłku. Nie odważyłam się tańczyć.

Publicznie nie tańczyłam prawie nigdy. Poza ciemnym klubem albo własnym pokojem kiedy nikt mnie nie widział, nie tańczyłam. Nie tańczyłam na weselach ani tanecznych imprezach. Słonie nie tańczą. Tym sposobem nigdy nie poprosiłam nikogo by mnie nauczył i też nie odważyłam się tańczyć przy innych. Z drugiej strony wstydziłam się tego, że nie tańczę bo wszyscy tańczą!

Konsekwencje toksycznego wstydu

Terapeutka Magda Jarosz mówi, że „niezrozumiany wstyd to jest koszmar ludzkości […] Człowiek emocjonalny często jest zawstydzany, postrzegany jako słaby. A mamy być twardymi wojownikami, nie okazującymi emocji. Tylko, że brak kontaktu z samym sobą i swoimi emocjami często powoduje zawstydzenie, uczucie pustki, brak wewnętrznej wartości, pewności siebie, napięcia w ciele i jego znieczulenie. Nie czując ciała, nie czujemy, kiedy zaczynają się rozwijać choroby. Zawstydzenie jest więc jedną z przyczyn depresji, osłabienia, wielu chorób fizycznych i psychicznych.”

Pojawiają się kłopoty z bliskością, intymnością, uczucie braku zrozumienia, świat wydaje się zły i beznadziejny, przychodzi rozczarowanie i złość. Ma się skłonność do popadania w uzależnienia, kompulsji, auto-sabotażu.

Zawstydzanie emocji prowadzi do ich wyparcia. Wyparcie wiąże się z napinaniem mięśni i spłyceniem oddechu. Określona grupa mięśni wykorzystana zostaje w blokowaniu energii płynącej z emocji, której się wstydzimy. Człowiek smutny często zastyga w fałszywym uśmiechu. Zawsze uważano mnie za uśmiechniętą. Kiedy energia zostaje zablokowana, przestajemy ją odczuwać. Ale jej natura się nie zmienia, energia nadal jest energią. Ma swoją dynamikę. Nie pamiętam już kiedy normalnie oddychałam. Robię to chyba tylko podczas biegania, snu i medytacji.

Toksyczny wstyd, czyli wstyd, który zniewala, subiektywnie odczuwany jest jako wszechogarniające poczucie własnej niedoskonałości, ułomności. Toksyczny wstyd nie jest odzwierciedleniem własnych ograniczeń, jest stanem istnienia, rdzeniem tożsamości. Występuje uczucie bezwartościowości, bycia przegranym. Gardzimy samym sobą, nie potrafimy sobie ufać. To jest choroba duszy. Toksyczny wstyd sam się napędza. Wstydzimy się tego wstydu. Czujemy pustkę.

Pamiętamy najgorsze momenty związane z rodzicami i one łączą się w jeden zlepek. W dorosłości niewiele trzeba by ten zlepek nieprzyjemnych wspomnień przywołać. Wystarczy przywołać jedno wspomnienie by zalała nas fala nieprzyjemnych uczuć. Tak jest ze wszystkimi uczuciami. Jeżeli np. nigdy nie wolno ci było w domu okazywać złości, złość zniknie z repertuaru twoich emocji. Ilekroć poczujesz złość, pojawi się toksyczny wstyd. Wypierasz część siebie, której się wstydzisz. Bo nie da się całkowicie uniknąć gniewu, on jest energią. W moim domu należało nie siedzieć cicho. Dzisiaj obserwuję czasami dzieci które biegają i krzyczą, skaczą z radości. Nie wyobrażam sobie siebie w takiej sytuacji. Matka umarłaby ze wstydu że jej dziecko zachowuje się jak dzikie.

Bradshaw pisał, że brak odzwierciedlenia ożywczej, ludzkiej mocy, jaką są emocje  prowadzi do utraty kontaktu z nimi. Rodzice nie mający kontaktu z własnymi emocjami są kiepskimi modelami dla swoich dzieci. Bez kontaktu, przygaszeni, psychicznie odrętwiali, sami nawet nie wiedzą, co czują. Tłumią własne emocje, więc tłumią je również u swoich dzieci.

Wstyd się nawarstwia, tracimy kontakt ze sobą, gardzimy sobą, traktujemy się przedmiotowo albo pozwalamy by nas tak traktowano. Nigdzie nie pasujemy, izolacji i alienacji towarzyszy niezbyt głęboka depresja. Tworzymy sobie fałszywe osobowości, może to być perfekcjonista albo całkiem przeciwnie, nieudacznik, kozioł ofiarny. Człowiek sam napędza spiralę wstydu wygłaszając wewnętrzne tyrady pod własnym adresem. Wstyd dlatego rodzi taką beznadziejność, że zapędza człowieka w kozi róg. No bo jeżeli człowiek jest z natury do niczego, to żadna naprawa nie wchodzi w grę.

Wiem, że do wielu z was ten wpis nie dotrze. Nie wszyscy mamy z tym problem. Ale jeśli rozumiesz o czym mówię to jestem z tobą całym sercem. Wstyd to straszne uczucie.

John Bradshaw w Toksycznym Wstydzie mówi, że kiedy wreszcie pogodzimy się z tym, że jesteśmy omylni, życie nabierze rozmachu i spontaniczności, bo ludzka natura jest ograniczona ale jest w niej miejsce na wiele cudów, jednym z nich jesteśmy my sami.

Źródła:

Mam na imię Małgosia, jestem psychodietetykiem i promotorką nauki jedzenia opartego o intuicję, uważność i kompetencje żywieniowe. 

Konsultacje