Utopia zdrowego odżywiania

Zdrowe odżywianie wyleczy cię z każdej choroby – czcze życzenie. Ciągle jeszcze wielu zwolenników medycyny naturalnej którzy w ostatnich latach namnożyli się jak grzyby po deszczu twierdzi, że chorujemy tak bardzo bo jemy źle i nie zażywamy suplementów. Jedzenie nie ma już witamin, wszędzie jest gluten i cukier czyli biała śmierć. W pewnych odmianach diety nawet owoce są be ponieważ tyle w nich cukrów prostych, ale już soki owocowo-warzywne są super. Ten cukier akurat oczyszcza ciało z wszystkich toksyn i złych myśli!

Coraz częściej widzę w sieci wypowiedzi, że trochę popłynęliśmy z tym stwierdzeniem, że wszystko się opiera na jedzeniu i sporcie. Straszą nas, że gluten skleja nam jelita, gotowane ziemniory zapychają a cukier ogłupia i niszczy mózg. Jeśli przytacza się przykłady starszego pokolenia, które wychowało się na chlebie i ziemniakach to zaraz są kontrargumenty. Ja mówię, moja babcia żyła 98 lat, jadła głównie biały chleb, ziemniaki z masłem i mlekiem, zupy na śmietanie i kostce rosołowej, jabłka, biszkopty i landrynki. Do końca była świadoma. W ostatnich miesiącach przestała być sprawna. Oni na to – no tak, ale gdyby stosowała zdrowe odżywianie to by żyła dłużej.

Babcia żyła bezstresowo. Miała zabezpieczenie finansowe, dach nad głową, rodzinę obok siebie, czyste powietrze, zieleń i opiekę 24/7. Od dawna chciała umrzeć mówiąc, że już nie ma nic na tym świecie do zrobienia. Czy gdyby każdego dnia polowała na eko jedzenie i bała się że gluten ją zabija to faktycznie żyłaby dłużej i lepiej?

Super dieta i najlepsze eko produkty nie zrównoważą innych czynników chorobotwórczych. Ile z nas żyje w ciągłym strachu, z nienawiścią w sercu i żalem do świata i innych ludzi.
Gdyby dać ludziom jedzenie które im smakuje i które chcą jeść, zabezpieczenie finansowe i pewność że nigdy nie będą sami, zieleń i czyste powietrze, pozbawmy ich stresu i strachu, nauczyć pozytywnego nastawienia do świata i niechowania urazy, wiele chorób by znikło.

Strach i stres doprowadza ludzi do chorób tak jak i jedzenie. A stresuje się nas na prawo i lewo. Straszy mówiąc że wszystko nas zabija, że gospodarka ledwo zipie, że nas okradają i zaraz nie będzie pracy. Tutaj epidemia ptasiej grypy a tam znowu soja GMO.

Straszą, że desery i przetworzone jedzenie są największym wrogiem człowieka. Zauważyłam, że człowiek jedzący intuicyjnie woli zwykłe, codzienne nieprzetworzone jedzenie a fastfoody wybiera czasami. Słodycze traktuje jak wisienkę na torcie, jak pokarm dla duszy. Ale kto o tym mówi? Czy dietetyka promuje ufanie intuicji? W żadnym wypadku. Ustala się jadłospisy, jak najzdrowsze, zbilansowane i przemyślane, takie których nie chce się wcale stosować. A potem gani się ludzi za brak silnej woli i straszy konsekwencjami zaniedbania.

Nigdy wcześniej desery nie były dla mnie mniej interesujące niż teraz na jedzeniu intuicyjnym. Jem ich znacznie mniej bo usunęłam zdrowe i niskokaloryczne odpowiedniki. Jeśli już zjadam deser to taki, jaki lubię i w ilości która mi sprawi przyjemność po pełnym posiłku, w towarzystwie kawy czy herbaty.

Zdrowe odżywianie nie zmieni tego co się dzieje w głowie. Bólu w sercu i strachu nie naprawi bio marchewka za 10zł za kg. Ryż z ekologicznych upraw nie wyeliminuje problemu samotności. Może i przynależność do grup zajmujących się zdrowym żywieniem, uczestnictwo w spotkaniach i wykładach na ten temat da pozorne uczucie przynależności. Czy to wystarczy?

Jest taki trend by matka żywiła dziecko tylko eko jedzeniem i jechała pół miasta albo na wieś by znaleść szczęśliwego kurczaka na rosół dla swojej pociechy. Matka, żona ma obowiązek zadbać o zdrowy talerz dla swojej rodziny. Choćby się miała zajechać. Nutella musi być domowa a naleśniki na mleku migdałowym i mące kasztanowej. Ruskie też mają być na mące kasztanowej po 40zł za kilo. Znerwicowana matka ze wrzodami na żołądku z nerwów. Ale przynajmniej w domu nie ma GMO.

Czytałam niedawno artykuł w jednej z gazet kobiecych w którym przestrzegano przed tłuszczami trans. Autorka popłynęła. Pokazała mleko i masło jako produkty pełne tłuszczy trans i przez to niebezpieczne dla zdrowia. Kanapka z masłem stanęła mi w gardle.

Nie wiem, czy dziecko któremu zabroniono jeść tort urodzinowy z rówieśnikami bo ten jest niezdrowy będzie miało dobrą relację z jedzeniem i przyjaciółmi. Nie jestem psychologiem ale czy to nie jest izolacja? Albo czy dorosła kobieta która nigdy nie je w towarzystwie nie skazuje się na samotność?

Tyle w sieci jest poradników jak żyć eko i uśmiechniętych pięknych blogerów pokazujących swoich mężów i dzieci wcinających ciasto z fasoli bez cukru. Jest się na czym wzorować. Tylko jest jedno ale. Czy ja tak faktycznie chcę i potrafię. Wydawało mi się kiedyś że muszę i byłam w tym całkiem dobra. Ale zawsze brakowało tego uśmiechu z reklam bo nigdy nie czułam że choć w najmniejszym stopniu tego wszystkiego chce.

Według Lalonde styl życia odpowiada za zdrowie w 50%. A co się składa na styl życia? Z pewnością nie samo jedzenie i ćwiczenia. Co to w takim razie jest styl życia. Jest to sposób życia, który przejawia się w codziennym radzeniu sobie ze środowiskiem fizycznym, psychicznym, społecznym i gospodarczy. To praca, odpoczynek, zainteresowania, opinie i nastawienie do świata, wyznawane wartości, dochody. Styl życia odzwierciedla to jaki obraz siebie posiadamy i jak wydaje się nam że inni nas postrzegają. Styl życia jest połączeniem motywacji, potrzeb i pragnień i zależy od takich czynników, jak kultura, rodzina, klasa społeczna.

By zaistniało zdrowie konieczna jest równowaga w życiu na wszystkich płaszczyznach. Umysł i ciało muszą ze sobą współpracować. Nie ma rozdziału że jedno bez drugiego będzie się miało dobrze. Suplementy i eko jedzenie nie wyleczą wrzodów wywołanych zszarganymi nerwami. Ja nie mówię, żeby zacząć się byle jak odżywiać i przerzucić na przetworzone jedzenie bo to wszystko i tak nie ma znaczenia. Oczywiście że ma znaczenie i to spore.

Dobre jedzenie daje energie do radzenia sobie z codziennymi zadaniami. Ale życie nie może toczyć się wokół marchewki i ziemniaka. Jestem zwolenniczką jedzenia intuicyjnego. Doświadczenie 20 lat istnienia tej metody wskazuje na to, że nikt podążając za swoją intuicją nie chce się żywić byle czym. Z czasem dieta staje się coraz lepsza i towarzyszą jej pozytywne zmiany w sferze fizycznej i psychicznej. Bez narzucania zasad wskazujących złe i dobre jedzenie.

Wierzymy, że możemy kontrolować zdrowie poprzez jedzenie. W końcu jemy kilka razy dziennie. Pokarm stanowi ważną część naszego życia. Chciałabym by to było takie proste, że wystarczy zdrowe odżywianie i po sprawie, ale tak łatwo nie jest. Jedzenie jest tylko elementem stylu życia. A sam styl życia jedynie w połowie odpowiada za zdrowie. Jest jeszcze środowisko, sytuacja socjoekonomiczna, poziom edukacji, dostęp do służby zdrowia, narażenie na dyskryminację, wychowanie i inne.

Nie można zawężać zdrowia do zdrowych nawyków żywieniowych. To zbytnie uproszczenie i wprowadzanie w błąd. Kultura diet stara się przekonać ludzi, że zdrowie to jest tylko kwestia silnej woli i zawartości talerza. I że wszystko jest w ich rękach. W rzeczywistości by polepszyć nasze zdrowie potrzebne są nam spore zmiany systemowe i społeczne. Zdrowe odżywianie to za mało.

Na koniec lekcja długowieczności od Sardyńczyków, którzy to należą do najdłużej żyjących ludzi na Ziemi.

Jedz prosto: kozie mleko i ser pecorino, bób, pieczywo, olej mastyksowy.
Każdego dnia wypij kieliszek lub dwa czerwonego wina.
Rodzinę stawiaj na pierwszym miejscu.
Chodź piechotą.
Śmiej się z przyjaciółmi.

Jak pisze Magda z Italia Poza Szlakiem Sardyńczyków cechuje optymizm, serdeczność i duże poczucie humoru, czego sobie i Wam życzę w drodze do zdrowia!

Czytaj również:

Mam na imię Małgosia, jestem psychodietetykiem i promotorką nauki jedzenia opartego o intuicję, uważność i kompetencje żywieniowe. 

Konsultacje