Kultura diet uczy braku tolerancji

Kultura diet uczy braku tolerancji

Żadne dziecko nie zasługuje na to by musiało cierpieć na diecie odchudzającej. Żadne.

Jeżeli chcemy by dzieci były zdrowe fizycznie i psychicznie, należy je nauczyć prawidłowych relacji z jedzeniem i akceptacji różnorodności.

Model idealnego ciała jest bardzo naciągany. Jest stworzony przez kulturę diet bez żadnych podstaw naukowych. Wymyślony został uniwersalny model człowieka, który jest stawiany za wzór bez brania pod uwagę skutków ubocznych.

Branża dietetyczna sama napędza niechęć do ciała. Przeczytałam apel sieci znanych gabinetów dietetycznych o to by nie skazywać dzieci na krytykę i brak akceptacji ze strony rówieśników z powodu ich wagi.

A przepraszam kto podsyca tę falę krytyki wobec innych?

Branża dba by nigdy nie zabrakło klientów

W pewnym poście przeczytałam zachętę do zaproszenia dietetyka do szkoły by ten zrobił pogadankę na temat walki z epidemią otyłości.

Cudowny pomysł. Uświadamiajmy dzieci na każdym kroku o tym jak ważne jest odchudzanie.

Bo nie uczy się dzieci tolerancji i zrozumienia dla inności. Nie pokazuje się dzieciom, że ciała mają różne kształty i każdemu należy się szacunek. Wciska się im jedynie jeden pogląd, tłuszcz jest zły i tylko chude ciało jest godne szacunku.

A gdyby tak pokazać dzieciom, że każde ciało zasługuje na szacunek?

Gdyby zachęcić je do aktywności fizycznej i dać im takie zajęcia w których będą chciały uczestniczyć, zamiast tych znienawidzonych lekcji wuefu? Ja rozumiem brak chęci brania w nich udziału. Sama byłam nieraz poniżana przez nauczyciela i bałam się tych lekcji jak ognia.

Nie wychowujmy dzieci w strachu przez tłuszczem i jedzeniem.

Na każdym kroku pokazuje się dzieciom to, że tłuszcz zabija i że jedzenie zabija. I gruby jest brzydki.

Już od najmłodszych lat tworzy się w dzieciach grunt pod zaburzenia odżywiania. Pokazuje się im który pokarm jest dobry a które niebezpieczny. I tak dzieci wychowują z milionem zakazów na temat jedzenia, które ich otacza. Zamiast wyrobić w nich nawyki różnorodnego jedzenia wtłacza im się do głów strach.

Jedzenie które najbardziej uzależnia to jedzenie, które jest zabronione.

I w ten sposób branża dietetyczna hoduje nowe pokolenie wiernych klientów. Pełnych kompleksów, obsesji na punkcie jedzenia, pałających nienawiścią do swoich ciał i do ciał swoich rówieśników.

Kultura diet hoduje pięciolatki na diecie. I kilkunastoletnie dziewczynki, które odmawiają jedzenia i nie mogą się uczyć bo nie mają siły. Wszystko w imię figury.

Wszystko dla pieniędzy. Dla karmienia ideału, który jest sztuczny, nieosiągalny i szkodliwy.

Dlaczego nieosiągalny?

Bo nawet jeśli uda ci się przez jakiś czas nie jeść by zmniejszyć rozmiar to cale obiecane szczęście i sukcesy nie przychodzą. Przychodzi cierpienie, rozregulowanie, strach, obsesje, zaburzenia, efekt jojo i poczucie winy.

Czy nie jest to podejrzane, że dzisiejsza wizja zdrowego ciała odbiega od naturalnego uczucia dobrostanu i wymaga silnej woli, ograniczeń, ciężkiej pracy, stresu i strachu?

Czy to normalne, że w imię zdrowia, dobrego samopoczucia i szczęścia trzeba robić rzeczy sprzeczne z tymi aspektami? Być głodnym, tęsknić za zabronionym jedzeniem, męczyć się podczas ćwiczeń, których się nie lubi, unikać spotkań towarzyskich, odmawiać wspólnego jedzenia z najbliższymi?

Czy negatywne działania przynoszą pozytywne rezultaty?

Byłam produktem kultury diet i przez pół życia wierzyłam, że te wszystkie złe doświadczenia budują lepszą przyszłość. I wiesz co? Nie budują.

Czytaj również:

Mam na imię Małgosia, jestem psychodietetykiem i promotorką nauki jedzenia opartego o intuicję, uważność i kompetencje żywieniowe. 

Konsultacje